Dziś temat nienoworoczny, nieświąteczny i niekulinarny żeby nie być totalnie monotematyczną. Bo ileż można o Świętach, Sylwestrze i żarciu prawić!? I tak sobie siedzę dziś wieczorem, mieszkanie w miarę ogarnięte, kąty wymyte, nastrój jeszcze świąteczny, lampki się palą, samotny wieczór bo kolega małżonek na wychodnym. Dziecko wykąpałam, nakarmiłam, utuliłam, stoczyłam walkę z pleśniawkami, bo przyplątały się do mojego raczkującego destruktora, zaparzyłam herbatę i siedzę. Tak, siedzę! I sama w to nie wierzę!
Nic nie robię, nawet nie mam wyrzutów sumienia z tego powodu. Może włączę sobie jakieś babskie filmidło, które zawsze powoduje uśmiech na twarzy, odstresowuje i pozwala przenieść się do innego, normalnego świata, gdzie ludzie ładnie wyglądają, pachną, mają zawsze czyste ubrania, podłogi, chodzą do kina i restauracji, a pranie robią max raz, no może dwa na tydzień. Takie moje życie sprzed półtora roku ;) Luna wskoczy mi na kolana albo będzie walczyć o coraz to większe centymetry na kanapie i tak sobie będziemy wypoczywać. Do pełni szczęścia brakuje mi lampki schłodzonego prosecco lub chociaż zwykłego stołowego białego wina. A jeśli już tak sobie zaczynam bujać w obłokach, to jeszcze mentolowego dymka i pewności, że mój film nie skończy się po 20tu minutach przerwany wrzaskiem znów głodnego małego potwora, który się obudził i zażąda Bogu ducha winnej piersi. Karmienie piersią jest cudowne, kocham je miłością wielką i cieszę się, że mogę dać Małej to co najlepsze. Moment gdy dziecię jest tak blisko Ciebie, takie oddane i wtedy czujesz jak bardzo cię kocha i potrzebuje. Dużo kobiet już po sześciu miesiącach, jak nie wcześniej, ma dość karmienia piersią, chce już "wyjść" z tego. Wierzę, bo wymaga ono sporo "poświęceń" ze strony matki, choć uważam jednak, że plusów naturalnego karmienia jest o wiele więcej niż tych tak zwanych wyrzeczeń. U nas teraz taki czas nastał, że ssak mały budzi się niezwykle często i jeść chce. Nawet nie chce, a żąda! I to natychmiast! Nawet pieluchy zmienić nie mogę bo wrzask taki, że sąsiedzi stają na równe nogi, a gdy dostanie co chce, to tak łapczywie do tematu podchodzi, że siniaki robi na ciele wszędzie gdzie dotknie tą małą niewinnie wyglądającą łapką. Jakimś sposobem najcudowniejsza odeszła w siną dal, tylko oby wróciła! Dzień cały raczkuje, za psem goni albo psa naśladuje, chce pić wodę z psiej miski i wstawać o wszystko co ma więcej niż 10 cm. Wisi przyklejona do mojej nogi niczym Mort do stopy Króla Juliana i uczy się wstawać. Gdy wieszam pranie lub gdy prasuję, choć i te czynności, jak wiele innych powoli schodzą na boczny tor, bo stale pilnować muszę, by się nie potłukła, nie zabiła, poślizgnęła czy upadła. Człowiek jak zombie porusza się po domu, na śniadanie je kawę bo na więcej czasu nie ma, gdyż wybierając między myciem zębów a zrobieniem kanapki, wybiera jednak to pierwsze. Włosy wiecznie związane w stylu małej mi, które po godzinie wariactw z małym gilem zamieniają człowieka w kakadu a kręgosłup pęka od noszenia pędraka podczas odkurzania, bo jak nosić nie będziesz to przecież kabel od odkurzacza największym przyjacielem danej chwili będzie! I tak czekasz na te wieczory wolne, gdy tylko uda się niezmordowane dziecię uśpić i odłożyć niczym saper bombę, po czym wyjść z sypialni bezszelestnie, zakazując mężowi czegokolwiek, żeby tylko mały tyran zasnął snem głębokim... Te wieczory są bezcenne. I choć nadzieje i plany na nie wielkie bo i serial i malowanie paznokci i dłuższa kąpiel, bo zdrapać trzeba z siebie resztki kaszki na szyi, wymyć brokuły z włosów i zaprać ubrudzoną buraczkami bluzkę, to często kończy się na szybkiej kąpieli, bluzce wrzuconej do pralki z nadzieją, że w praniu zabrudzenie zejdzie, a na serialu oko poleci razy dwa. I już północ, i zaraz się obudzi! Znowu. I znów cycek w ruch! I bądź tu człowieku żołnierzu wyspany! A przecież trzeba ze ślubnym posiedzieć, pogadać o czymś innym a nie tylko wyrzuć pieluchy i przygotuj wodę na kąpiel. I zadbać trzeba o siebie, dla siebie samej, a tu znowu zaraz rano i dzień świstaka. I tak płyną te dni, wory pod oczami się powiększają, nie raz przekleństwa w głowie powtarzają i brak siły powoduje spadek formy, ale gdy już to małe śpi za długo (czyt. jakieś półtorej godziny) w ciągu dnia, to już Ci go brak, już byś chciała zobaczyć, pocałować chomicze poliki i przytulić. No i po co to wściekanie się na codzienność kiedy najwyraźniej kochamy to nasze zwyczajnie niezwyczajne życie i ten chaos panujący w naszym domu, który jednocześnie przynosi sercu spokój, harmonię i ocean miłości.
A niech się budzi, trudno, powiem sobie w myślach 'cholera!', przytulę zaspanego cielaczka i utulę na nowo do snu. Przecież kiedyś się to skończy i dopiero zatęsknimy...
Marysia:
Fioletowy pajac: Pekkle (kupione w Kanadzie, podobne tu)
Body w serduszka: Smyk
Spodenki z misiem: Pepco
Szaro-srebrne spodenki z obniżonym stanem: Pepco
Zielona bluza: Fixoni (stara kolekcja, podobna tu)
Spodenki w liski: Pepco
Spodenki w renifery (bordowe): F&F
Body w paseczki: Smyk (stara kolekcja podobny tu)
Dokładnie wiem o czym mówisz! Też karmię piersią i czasem marzę o wolnym wieczorze bez pobudki, o odpoczynku, winie. Ale jak przypomnę sobie jak było rok temu (a było sto razy więcej pobudek) teraz są max dwie to wiem, że za rok nie będzie już ani jednej. Czas tak szybko biegnie i za chwilę będziemy tylko tęsknić za tymi pobudkami :P
OdpowiedzUsuńDokładnie! Dlatego łapmy chwile i się cieszmy każdym dniem, nawet z tymi siniorami pod oczami ze zmęczenia :-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKochana, chyba każda mama ma takie myśli. Z jednej strony tęskni się za tym co było z drugiej nie zamieniła by tego na nic.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, ze nie jestem jedyna. Dobrze, że jesteście i wzajemnie tworzymy swoją malutką grupę wsparcia hahaha! :) <3
UsuńA co fajnego polecasz na taki wolny wieczór? Jakiś film, serial, książka...? 😊 Może będzie jakiś post na ten temat? 😊
OdpowiedzUsuńNo cóż... poleciało Śniadanie u Tiffaniego, a na sam koniec, żeby nie mieć wyrzutów sumienia z powodu zasiedzenia... 30 minut z Ewką Chodakowską ;) Pozdrawiam i oczywiście pomyślę o poście!
Usuńkochanie ,wiem o czym piszesz, jeszcze pamiętam ;),ale tylko ja wiem ile bym dała by choć na chwilę czas się cofnął i nie dla tego, że znów byłabym młodsza.....
OdpowiedzUsuń:-) tak to jest... się narzeka, a później chce żeby czas się cofnął :-)
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz jeszcze przyjadę i pościągam Ci wszystko z szafek, przewrócę kosz na śmieci i pobrudzę palcami lustro ;-)
Ja nie karmiłam kubusia długo. . Tylko 2 miesiące. . Pokarm sam zanik..chyba po cesarce! Fajne codzienne życie na blogu! Bd zaglądać częściej. .
OdpowiedzUsuńJa nie karmiłam kubusia długo. . Tylko 2 miesiące. . Pokarm sam zanik..chyba po cesarce! Fajne codzienne życie na blogu! Bd zaglądać częściej. .
OdpowiedzUsuńCzasami tak bywa... ważne chociaż te 2 miesiące <3 Przepraszam za opóźnienie w komentarzu... Bardzo serdecznie zapraszam do odwiedzania nas!! :):)
OdpowiedzUsuń