środa, 28 listopada 2018

Świąteczny sernik z białą czekoladą i imbirem


Święta kojarzą mi się z sernikiem. Pamiętam jak moja mama piekła na każde Święta Bożego narodzenia sernik "świąteczny", tak go nazywaliśmy. Miał w sobie 10 jajek a ser przepuszczało się przez maszynkę z trzy razy by był gładki. Były w nim rodzynki, dużo rodzynek i pachniał... domem. Dziś staram się w swoim domu nawiązać do tradycji, jaką wyniosłam z domu, i oboje z mężem mamy swoje ulubione ciasta. Obowiązkowo na Święta musi być te Jego ulubiony pomarańczowy na czekoladowym spodzie (link), ale ja jeszcze próbuję, testuję, wymyślam nowe przepisy i mam! Kolejny pyszny i szybki w wykonaniu - wart tegorocznych Świąt. Zróbcie i zasmakujcie się w tej białej czekoladzie, ciasteczkach owsianych na spodzie i głównym aromacie tego ciasta - imbirze. To on jest tą wisienką na torcie dla naszych kubków smakowych. 

poniedziałek, 19 listopada 2018

Top 10 Wojslandii



Pamiętam kiedy postanowiłam założyć bloga. Byłam niedawno co upieczoną mamą Marysi. Miałam 28 lat i dużo czasu. Od tego czasu dużo się zmieniło, a może nie tak dużo, zależy jakby na to patrzeć. Na pewno życie płynie. A ja nie żałuję, że zaczęłam dzielić się z Wami moją rzeczywistością, tą która niesie w swoim worku tyle radości, trosk i uniesień. Chcę się z Wami nimi dzielić i dziękuję z całego serca, że jesteście! Pewnie zastanawiacie się, który post był najczęściej czytany... zatem przygotowałam dla Was TOP 10 od początku działalności bloga, ciekawa jestem, czy któryś z postów był Wasz ulubiony, lub przydał się Wam w życiu codziennym. A może macie jakiś przepis ode mnie, który sprawdzacie regularnie na domownikach i gościach ;) Napiszcie mi koniecznie - jestem szalenie ciekawa!

czwartek, 8 listopada 2018

Jesienna półka z książkami dla dziewczyn


Moje życie przeszło na kolejny level. Już wieje luksusem, gdy po kąpieli dziewczyn, oporządzaniu, balsamowaniu, ubieraniu, czesaniu włosków, przebieraniu w piżamki, daję Zuzi mleczko, kładę do łóżka, Marysia siada koło mnie na naszej ławeczce i zaczynamy wieczór z książką. Codziennie. Jakie to cudowne, że one to uwielbiają i sprawia im podobnie wielką radość, co mi. Dla mnie to Mała wtula się we mnie i słucha, nieraz komentując i zadając milion pytań do opowiadania, gdy druga leży i się przysłuchuje. Jak wypije mleko, wyrzuca butelkę za łóżko, staje oparta o barierkę i słucha dalej. Taki nasz wieczorny rytuał, czy to ze mną czy z tatą. Dla nas to taka chwila wyciszenia, kiedy nasze dzieci po różnych momentach i zachowaniach podczas dnia, zamieniają się w rozkoszne aniołki i takimi chcemy je zapamiętać tego dnia. Oboje chcemy im zaszczepić miłość do książek, zaciekawić dobrą lekturą, wyciszyć przed snem, czy się czasem pośmiać gdy czytam książkę na wiele głosów. Uwielbiam to. To takie uwieńczenie dnia, nadanie sensu rodzicielstwu, nagroda i złagodzenie wszelkich sporów, taki wyjątkowy czas dla każdego z nas. Ostatnio na naszej półce wiodą prym poniższe pozycje:

ZUZIA (18 miesięcy)

Przegląda i interesują ją dosłownie wszystkie książki. Nawet cichaczem wyciąga mi moje kucharskie. Rozczula mnie gdy bierze sobie książkę, siada na Marysi łóżku, gdy tamta jest w przedszkolu i przegląda z zaciekawieniem. Bardzo lubi naśladować po swojemu odgłosy zwierzątek lub powtarzać powoli za mną, gdy czytamy "PUCIO uczy się mówić", "Lalo gra na bębnie" czy przynosić mi same książeczki obrazkowe i pokazywać co w danej książeczce się dzieje. Taki mały mim :)