poniedziałek, 18 września 2017

One dwie i idealne curry z indyka



Siedzę sobie sama. Wreszcie sama, z książką i herbatą. Ciepłą, olaboga! W kuchni na krześle, przy stole. Za mną wyjęte blachy z piekarnika bo robiłam muffiny, cały zlew garów bo zmywarka nie nadąża... a może to ja nie nadążam?! Czasami na pewno. I bez wyrzutów sumienia cieszę się z mojej samotności w pojedynkę, bo ostatnio zaczęłam swą samotność inaczej traktować, często nazywając w ten sposób stan siedzenia z dzieckiem w jednym pokoju, kiedy to dziecko w ciszy bawi się nożyczkami czy też (to młodsze) akurat nie płacze i nie chce na ręce. To też dla mnie taka jakby samotność. Więc dziś siedząc pośród blach i brudnych garów, na średnio wygodnym krześle ale w pojedynkę z tą książką, to jakby luksus swego rodzaju. Jedna śpi w jednym pokoju umęczona nocnymi męczarniami swego niemowlęctwa, druga śpi, bo katar męczy a i pora drzemkowa się zrobiła. Na szczęście Mary umie już zasnąć prawie wszędzie, wiec i kanapa w dużym pokoju się do tego nadaje gdy maluch okupuje ich dziewczyński pokoik. Tydzień przedszkola uskrzydlił mnie totalnie i dał nadzieję na więcej, a tu klops, a raczej gil popsuł moje plany i zamiary wszelkie na ten tydzień. I tak oto zostałam w domu z nimi dwiema, rozdzierając się co chwila na kawałki by móc dać siebie każdej po trochu. I czasem muszę