Moje życie przeszło na kolejny level. Już wieje luksusem, gdy po kąpieli dziewczyn, oporządzaniu, balsamowaniu, ubieraniu, czesaniu włosków, przebieraniu w piżamki, daję Zuzi mleczko, kładę do łóżka, Marysia siada koło mnie na naszej ławeczce i zaczynamy wieczór z książką. Codziennie. Jakie to cudowne, że one to uwielbiają i sprawia im podobnie wielką radość, co mi. Dla mnie to Mała wtula się we mnie i słucha, nieraz komentując i zadając milion pytań do opowiadania, gdy druga leży i się przysłuchuje. Jak wypije mleko, wyrzuca butelkę za łóżko, staje oparta o barierkę i słucha dalej. Taki nasz wieczorny rytuał, czy to ze mną czy z tatą. Dla nas to taka chwila wyciszenia, kiedy nasze dzieci po różnych momentach i zachowaniach podczas dnia, zamieniają się w rozkoszne aniołki i takimi chcemy je zapamiętać tego dnia. Oboje chcemy im zaszczepić miłość do książek, zaciekawić dobrą lekturą, wyciszyć przed snem, czy się czasem pośmiać gdy czytam książkę na wiele głosów. Uwielbiam to. To takie uwieńczenie dnia, nadanie sensu rodzicielstwu, nagroda i złagodzenie wszelkich sporów, taki wyjątkowy czas dla każdego z nas. Ostatnio na naszej półce wiodą prym poniższe pozycje:
ZUZIA (18 miesięcy)
Przegląda i interesują ją dosłownie wszystkie książki. Nawet cichaczem wyciąga mi moje kucharskie. Rozczula mnie gdy bierze sobie książkę, siada na Marysi łóżku, gdy tamta jest w przedszkolu i przegląda z zaciekawieniem. Bardzo lubi naśladować po swojemu odgłosy zwierzątek lub powtarzać powoli za mną, gdy czytamy "PUCIO uczy się mówić", "Lalo gra na bębnie" czy przynosić mi same książeczki obrazkowe i pokazywać co w danej książeczce się dzieje. Taki mały mim :)
MARYSIA (3,5 roku)
Latem koleżanka namówiła mnie abym zapisała się do biblioteki miejskiej na jej osiedlu. Wcześniej miałam wrażenie, że biblioteki w obecnych czasach wymierają, i baaardzo się zdziwiłam. Nasza jest zwyczajnie PIĘKNA. I aż chce się do niej zaglądać! Ostatnio przyniosłyśmy z tego miejsca kilka ciekawych pozycji:
Zakochała się w pozycji "Ukryte w naturze", w której na każdej stronie zilustrowane są w dość pstrokaty sposób różnego rodzaju owady i robale :) i należy je policzyć. Na boku strony można spisać wyniki. Świetna książka ucząca dziecko skupienia się, liczenia i rozróżniania obrazków, często dość podobnych do siebie owadów. Nadaje się również do wspólnej zabawy w niedzielny poranek w łóżku rodziców przy kawie i kakao ;) Bardzo polecam.
Krowa Matylda i Kura Adela to moje totalne faworytki!!! Dziewczyny słuchają (tak, nawet Zuzia) ich z zapartym tchem, a ja mam niezłą zabawę z poczucia humoru autorów. Książki napisane i zilustrowane w totalnie ulubionym przeze mnie stylu.
Bardzo przyjemna jest też książeczka o zwierzętach. Ciekawym rozwiązaniem są odginane karteczki, pod którymi znajdują się ilustracje małych zwierząt i informacje o nich. Zuzi bardzo podoba się ta zabawa a Mery chętnie się uczy nowych rzeczy.
Napiszcie mi swoje typy książkowe tej jesieni, może uda mi się je dorwać podczas następnej wizyty w bibliotece. A właśnie... bywacie czasem w bibliotece, czy jedynie kupujecie książki?
Podzielcie się koniecznie swoimi doświadczeniami <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze 😀