czwartek, 10 sierpnia 2017

Deja vu i obłędne wegańskie pancakes



Pamiętam dokładnie, jakby to było dziś, jak leżała w tym gołębioszarym wózku, taka malutka, jak powiesiłam jej tę grającą krówkę, gdy już nie spała tak ciągle i zaczęła się interesować światem. Jak Kuba dojechał do nas na somińskie wakacje i miał w prezencie dla niej takie wiszące stwory do wózka, żeby można było ją zabawiać wyjącą wniebogłosy po przebudzeniu na spacerze. Pamiętam, jak spała we wrześniu w tym moim ulubionym pajacyku frotte w miętowe kwiatuszki, jej pierwszy uśmiech i skoki rozwojowe, podczas których myślałam, że ja tego nie przeżyję i to się nigdy nie skończy.
Te jej rzeźbienie kupy godzinami, masowanie brzuszka, noszenie i podskakiwanie bo wtedy się uspokajała najbardziej. Moją głodówkę bo zalecali najlepiej nie jeść nic ;), a na pewno odrzucić nabiał i jaja. Pamiętam jej pierwszą przespaną noc, i jak się zorientowałam, że nie karmiłam jej w nocy, to zerwałam się jak oparzona z łóżka i szarpnęłam nią przerażona czy wszystko w porządku. To załamanie, kiedy z dnia na dzień przestała ładnie spać w nocy i budziła się co chwila, a ja znów myślałam, że to koniec świata. Tę swoją nieporadność, brak doświadczenia, przerażenie w oczach. Te przepłakane z bezsilności noce i to jak zostałam z nią pierwszy raz sama na tydzień, gdy miała 4 miesiące. Tę pieluszkę flanelową, którą jej wyścielałam materacyk w wózku i tę tragiczną trzydniówkę. I tak jakby te 2 lata nie minęły. Ja nie czuję bym się szczególnie zmieniła, chodzę w tych samych ciuchach, ważę znów tyle samo, nadal narzekam na odrosty i nie mam czasu biegać. Nasze życie wzbogaciło się w stek niezapomnianych wrażeń i wspomnień z dwuletnim szczęściem, to na pewno. I teraz jest drugie Szczęście - Zuzia. Gdyby nie była taka bardziej wizualnie moja, nie miała typowych kolek, które odróżniają ją od siostry, to bym przeżywała codzienne de javu. Dziś patrzę w wózku na tę samą pieluszkę, zakładam jej ten pajacyk frotte i poruszam mocno stworami od taty w wózku, gdy zaczyna się nudzić po przebudzeniu. Uśmiecha się do mnie tak samo jak Mery i waży identycznie, jak jej siostra w tym wieku. W weekend znów byliśmy na parku śniadaniowym jak co sobotę latem, gdy jesteśmy w Łodzi i znów ją karmiłam przykrytą otulaczykiem w ptaszki na trawie wśród zieleni. I choć niby nie zmieniło się zbyt wiele, jesteśmy dokładnie na tym samym etapie, na którym byliśmy te 2 lata temu, to jednak ja jestem spokojniejsza.







Mimo tego, że muszę codziennie dzielić swoją miłość na dwie, aby dać siebie im obu, znosić i uspokajać wulkan emocji u Marysi, uspokajać jej histerie i tulić gdy sama nie wie czemu płacze. I choć jest cholernie trudno, wieczorami czuję się jak koń po westernie, wrak kobiety, to jednak żyję z nadzieją, że to wszystko minie. Miną kolki, miną skoki rozwojowe, które powodują, że czasem o 12 jestem nieuczesana i chodzę w piżamie bo deszcz pada a w czasie deszczu... ;) Że jeśli nie dziś, to jutro będzie inaczej, lepiej, spokojniej. Że Zuzia jutro będzie odsypiać dzisiejszy gorszy dzień, a Mery zamiast mnie bić, przytuli się i będzie znów całować w kostkę, którą mi rozwaliła jadąc hulajnogą :) Że zjemy spokojnie śniadanie, bez przerw na kupkę, ścieranie rozlanej herbatki, krzyków o to kto ma co robić (Marysia rządzi ;)). Że za trzy lata pojedziemy na wakacje i żadna z nich nie będzie targać się na własne życie i buntować, że chce iść w stronę na pewno nie tę, w którą my chcemy. Że będziemy trzymać się za ręce i śpiewać piosenki skacząc po łące. A teraz będę przeżywać to swoje deja vu i uśmiechać się pokornie, z miłością do różnych sytuacji, taka nieuczesana i z odrostami na włosach bo one te chwile się już nie powtórzą. 

Wegańskie pankejki bananowe 

Idealne dla matek karmiących, dla nietolerujących białka mleka krowiego i jaj, dla atopików, wegan i ... dla wszystkich! Bo są przepyszne! Mąż uznał, że jedne z lepszych które robię :)


Składniki na 3 osoby + na wynos na II śniadanko dla dziecka ;) 

2 szklanki mleka kokosowego (przepis na proste domowe mleko kokosowe)
2 pełne szklanki mąki 
2 banany 
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia 
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego 
1 łyżka syropu klonowego, golden syropu lub innego słodu (opcjonalnie)
olej kokosowy do smażenia 

Banany rozgniatamy widelcem i łączymy z mlekiem (domowe mleko wcześniej troszkę podgrzewam, aby rozpuścić kawałki tłuszczu kokosowego), słodem i ekstraktem waniliowym. Dodaję mąkę z proszkiem do pieczenia i mieszam trzepaczką do połączenia składników.  
Smażę placuszki na rumianku kolor na wolnym ogniu. 
Uwaga! Należy odwracać placuszki na drugą stronę jak zaczną pokazywać się na nich pęcherzyki powietrza. 










Zapraszam również po resztę śniadaniowych przepisów 😍

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze 😀