Przychodzą takie momenty w życiu, naszym babskim życiu, że potrzebujemy drugiej baby jak powietrza. Takiej, z którą otwarcie porozmawia się o tym jak bardzo nas mąż wkurza, gdy mówisz mu coś po raz enty a on za każdym razem reaguje z takim samym entuzjazmem i zdziwieniem, które pojawi się znów za jakiś czas, gdy o tym zapomni,
albo gdy tylko ty widzisz we wtorek tę ścierkę schnącą nadal na kaloryferze od piątkowego sprzątania, a na jego krześle powstaje coraz to większa szafa ubrań. Albo gdy patrzysz na tę ścianę w przedpokoju uśmiechającą się do malowania ale albo jest za ciemno po pracy na malowanie, albo w weekend nie ma czasu albo, że najlepiej jak dziecka w domu nie będzie albo... albo. I tak ta ściana nabiera mocy urzędowej jak wiele innych robótek domowych...ehh. I o tym jak czasem pomimo całej miłości do dziecka i tej rodzicielskiej idylli masz po prostu dość bo mały gałgan drze się i lamentuje cały dzień a ty nie wiesz co z tym począć, w co ręce włożyć, obiad w polu a kolejna godzina przy cycku nie pomogła. I gdy nie chcesz martwić mamy, bo ta chwilowa złość i bezsilność zaraz minie a mama po nocach spać nie będzie a jeszcze nie daj Boże pomyśli o tobie jak o wyrodnej matce. Teściowej nie będziesz też narzekać na syna jej rodzonego, (a czasem by może się przydało ;)), to kto cię wtedy lepiej zrozumie w tym bólu egzystencjalnym jak nie druga baba?! I jak tak sobie siedzicie przy kawie, herbacie, winku co tam która lubi lub czym przyjechała i zajadacie się nowym odkryciem kulinarnym oczywiście w wersji fit bo słodzonym ksylitolem, miodem czy melasą, z mąki pełnoziarnistej z dodatkiem wysokobłonnikowych płatków owsianych z niskokalorycznymi pieczonymi jabłkami i olejem kokosowym zamiast masła, bez wyrzutów sumienia wsuwając kolejne kęsy, to tak sobie pitolicie to o gotowaniu, to o dzieciach, nowych smarowidłach do buzi czy promocjach na podkłady w Rossmannie i tak błogo się robi... I choć u nas w domu przewaga płaci pięknej bo nawet pies - baba :) to takie spotkania z przyjaciółkami są dla mnie jak balsam dla duszy. I oto dziś nastał taki dzień, kiedy u mnie zlot czarownic. Każda z nich ma w moim domu swój ulubiony kubek, ulubioną herbatę i miejsce do siedzenia. Najmniejsza czarownica - Marysia, będzie zapewne siedzieć na moich kolanach bądź okupować ramiona, bo tylko tak da się porozmawiać w spokoju, i będzie słuchać tego wszystkiego biedne dziecko! ;) Kiedyś doceni. Bo jak pisał Saint-Exupéry, przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać i tego właśnie będę chciała ją nauczyć od najmłodszych lat. Tego jaką wartość ma prawdziwa przyjaźń, rodzina, spotkania w gronie najbliższych, ale takie face-to-face, bo dziś o nie trudno w dobie fejsbuków, viberów, mesendżetów, snap chatów, mejli i smsów, tej całej pseodokomunikacyjnej machiny, która tylko powierzchownie zaspakaja naszą ciekawość czy troskę w paru zdaniach odpowiadającą na pytanie "hej, co tam u was?!". Nigdy nie da się tego porównać do normalnego spotkania, kiedy to ilość tematów kumulowana tygodniami nagle wybucha jak bomba i po spotkaniu dochodzimy do wniosku, że znów nie dokończyłyśmy połowy wątków :) i to jest takie cudowne, ach jak ja to kocham! Właśnie dla tego dziś przygotowałam na nasz zlot coś pysznego, kobiecego i pięknego. Przepis znalazłam na blogu Mrs. Polka Dot., który oczywiście troszkę zmodyfikowałam "pod siebie".
Uwielbiam przesiadywać w kuchni, przygotowywać coś pysznego dla rodziny i przyjaciół, kiedy tak ładnie pachnie i bulgocze. Dziś mój dom wypełnił aromat pieczonych jabłek i cynamonu. Do tego filiżanka aromatycznej kawy z kardamonem. Idealnie jak na jesienne popołudnie z moimi babami!
Francuskie róże
Składniki
- 2 opakowania ciasta francuskiego (lub jedno gdy wolimy cieńsze ciasto, wówczas można płat ciasta rozwałkować)
- 3 jabłka
- dżem lub konfitura (u mnie domowa brzoskwiniowa z goździkami)
- sok z połowy cytryny
- cynamon
- masło do wysmarowania formy
Przygotowanie:
- jabłka umyć, przekroić na pół, wykroić gniazdka nasienne i pokroić w cienkie plasterki
- plastry jabłek umieścić w naczyniu, zalać wodą, dodać sok z połowy cytryny i podgrzewać
przez 2 minuty na gazie (lub mikrofali).
UWAGA: Ostrożnie z czasem, żeby jabłka się nie rozpadły, to zależy od gatunku jabłek. Ja miałam jonagoldy i wystarczyły im 2 min. - jabłka ostudzić
- ciasto francuskie pokroić w grube pasy – arkusz dzielimy na 6 równych części
- przez środek każdego pasa rozsmaruj łyżeczkę dżemu/konfitury i na krawędzi układaj plasterki jabłek (jak na zdjęciu)
- oprósz jabłka lekko cynamonem i złóż ciasto na pół (wzdłuż), dociskając nim jabłka
- zawiń pas ciasta w rulonik
- w wysmarowane uprzednio zagłębienia formy do muffinów (mogą być też foremki silikonowe do babeczek, już wtedy bez masła), włóż róże i piecz w piekarniku rozgrzanym do 180 st. przez 20 min.
- po wyjęciu z piekarnika, studzimy nasze dzieło i na koniec posypujemy delikatnie cukrem pudrem
Smacznego :)
Oj posiedziałabym z Wami przy tych ciasteczkach. Szkoda że tak daleko jesteś ale i tak jestem z Wami sercem i myślami bo nie ma to jak babskie spotkania a ja tak lubię Twoje koleżanki, Waszą paplaninę a przy Was młodnieję ....szkoda . Maminka
OdpowiedzUsuńMy też żałujemy bardzo Mamcik... ślemy zdjęcia :-* :-)
UsuńA kto by nie chciał siedzieć w Waszym towarzystwie??? Ba!!! Każdy 😉 ja rownież baaaardzo żałuje, ze jesteście tak daleko. Przydałaby mi sie bratnia dusza w mojej wsi. Jeszcze gdybys to była Ty..., mmmm marzenie 😉
OdpowiedzUsuń:-) dziękuję Kiniu za miłe słowa! Ehhh te odległości!
UsuńFrancuskie róże... Oj zjadłabym zjadła.... Chyba wszystkie. Tak! Zdecydowanie wszystkie 😉 wyglądają wyśmienicie 😍😍
OdpowiedzUsuńWyszły przepyszne :-)
Usuń