środa, 17 października 2018

Powiem Ci czemu warto nie wkurzać się na dzieci...

Tak sobie myślę, że warto. Tak, zdecydowanie warto pisać o tym, co dobre. Nie tylko o tym, co mnie wkurza, jak bardzo się nie udaje lub jest tak obrzydliwie normalne. Ludzie mają tendencję do narzekania, nawet gdy uchodzą za osoby pozytywne, to po głębszej analizie okazuje się, że i tak ciągle coś jest nie tak. Bo dzieci ryczą, że nie chcą jeść, brać leków, zasypiać o 20ej. Nie chcą samemu się bawić i myć zębów wtedy, kiedy się je o to prosi. Zawsze mają jakąś kontrę na to co mówimy, prosimy, każemy. Kontra ta jest zarówno werbalna jak i niewerbalna. Może brzmieć stanowczym nie, wrzaskiem, mądrym argumentem przeczącym temu co chce rodzic, lub zwyczajnym rzuceniem się na ziemię i tupaniem nogami. Klasyk. Nie wiadomo co gorsze. Możemy się wściekać i zadawać pytanie po co mi  to było, możemy ryczeć w łazience z bezsilności lub też zakryć głowę poduszką i drzeć się licząc, że sąsiedzi nie naślą policji. Też tak robiłyście? No właśnie, trafiłam.
To normalne, już nie wspomnę o przekleństwach, jakie cisną nam się w myślach nie raz do głowy. To też typowe. Nie jesteśmy święte. Takie dni pewnie zdarzają się nam może częściej niż te, które są nienaturalnie cudowne. I takie też w naszym życiu występują, tylko zachwycone nimi nie mamy czasu na ochy i achy ani salwy pochwalne dla życia i dzieci, które zaskakują nas wówczas swoją grzecznością, błyskotliwością i zaradnością. W takie dni jesteśmy w stanie uchwycić kilka momentów na aparacie telefonu, nagrać krótki filmik dumne z rozwoju pociechy, lub też wysłać babci dziecka mmsa, w którym pociecha robi coś niewiarygodnego. Po jakimś czasie gdy czar pryska żałujemy tego mmsa, bo babcia nadal twierdzi, że nasze dzieci potrafią tylko siedzieć i tak się grzecznie bawić same pół dnia i uśmiechać tak ładnie jak wtedy do obiektywu, pomijam fakt, że na zdjęciu to dzieci faktycznie zazwyczaj stoją w bezruchu i zazwyczaj się uśmiechają i nie pyskują. Ale wracając do nieumiejętności cieszenia się i dzielenia z resztą świata tymi wspaniałymi dniami z naszego życia. Bo pomijając brak czasu, może boimy się, że zapeszymy tę dobrą passę, a np. dzień się jeszcze nie skończył? Może zdobyte doświadczenia sprzed miesięcy czy też lat, kiedy to zachwalałyśmy, że dzieć tak pięknie śpi czy je wszystko, żeby nazajutrz się wszystko zesrało, powoduje, że boimy się dzielić ze światem panującą pomyślnością, jaką serwuje nam życie? Ile z Was powiedziało, że dziecko przesypia noce? I powiedziało to nie w porę? No właśnie. Ja z doświadczenia wiem, że nie ma co wychwalać nadmiernie dzieci, a nie daj boziu przy nich, o nie! Jednak umiejmy się cieszyć i dostrzegajmy te dni, które chciałybyśmy zapisać w pamiętniku naszego macierzyństwa i całego życia, by kiedyś móc uśmiechać się do wspomnień zamiast tylko krzywić na nieprzespane noce, bunty i jak to czasem w chwilach bezsilności mówi mój mąż, "miunganie dzieciorów". Miunganie miunganiem, ale ja dziś miałam taki dzień z moimi dziewczynami, że gdyby dzieci miały tylko takie momenty, to mogłabym urodzić drużynę piłkarską! Nie narzekam, doceniam. Czasem chcę wyrwać nogi z ... ale przecież te bahorki to taki nasz sens życia. Zgadzacie się?




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze 😀