środa, 31 sierpnia 2016

Pierwszy dzwonek i tarta ze śliwkami


Pamiętam to jak dziś. Jeszcze jako dziecko, bardzo lubiłam pierwsze dni przedszkola czy szkoły. Podekscytowane dzieciaki, pełne wrażeń po wakacjach, po wyjazdach do dziadków, na kolonie czy w góry z rodzicami, z poobdzieranymi jeszcze kolanami, bo non stop zakradały się do sadu po jabłka, czy po prostu by poskakać po drzewach. 1 września lecieliśmy wszyscy niczym uporządkowany ruch cząsteczek do budy,
żeby zobaczyć się nawzajem po tak długim czasie rozłąki... I ja też szłam do szkoły, ubrana na czarno - biało, żeby podzielić się z  qmpelami wrażeniami z tych niezapomnianych dwóch miesięcy laby, gdzie praktycznie całe dnie spędzałam na plaży, pod blokiem na trzepaku, u babci czy w Lądku Zdroju z rodzicami... ahhh to były czasy! Pamiętacie te czasy, gdy nam nie było wiele trzeba do szczęścia, potrafiliśmy mieć fun z zabawy w palanta, bawienia się w podchody czy tarzaniu się na wsi w sianie? Nie potrzebowaliśmy komputerów, wi-fi, tabletów, stałego dostępu do neta, fejsbuków, kromka chleba albo domowego ciasta z owocami w rękę i do przodu! I słynnego pierwszego, gdy pierwszy dzwonek zabrzmiał, uczesana w kitki czy koronę, szłam z rodzicami, którzy zawsze byli ze mną w tym dniu, dumni i pełni emocji, bo już kolejną klasę ich Agucha zaczyna. Później spacer, lody... Kina w Helu nie było, a pewnie wszyscy w ten dzień spotykaliby się w nim, popołudniu ostatnie temperowanie kredek i okładanie książek i zeszytów... Tata opatentował obkładanie moich książek w tapetę, żeby się nie niszczyły, bo zazwyczaj pożyczałam je od koleżanki o rok starszej, by za rok oddać je komuś innemu, a te nowe to dopiero były perełki i trzeba było o nie też wyjątkowo dbać! Lubiłam ten czas, i choć łezka się w oku kręciła, że to już koniec tej czystej beztroski, zaczną się obowiązki, nauka, stres (bo ja do tych spiętych lekko i nadgorliwych zawsze należałam;)), zaczną się jesienne sztormy, a do ferii długa droga, to i tak moja wczesnowrześniowa ekscytacja krążyła w żyłach i nic tego zmienić nie mogło (no, może jedynie lekcje matmy!). Fajne to były czasy. Człowiek myślał, że jak dostał tróję, to się świat zawalił, albo jak pokłóciło się z koleżanką czy nie daj boże, ulubionym kolegą, nic innego nie miało znaczenia... Teraz z perspektywy czasu, gdy na to patrzymy, uśmiechamy się tylko z nutką melancholii, bo skóra i tyłek nam się zgrubiły i utwardziły, i nie wytykam tu broń boże nikomu dodatkowych kilo cz innych tam bogów greckich zwanych cellulitisem, o nie! Życie Kochani! Życie nauczyło nas patrzeć na wiele spraw z innej perspektywy, nabraliśmy dystansu do wielu rzeczy, zmieniły nam się priorytety. Ktoś nas obgadał, trudno - "osrać to makowcem!", jak mówi to moja  zdystansowana do życia Przyjaciółka. Nie musimy się z niczego tłumaczyć, spowiadać z ocen i słuchać od mamy pytania "a Judyta, co dostała?!" :D Teraz sami jesteśmy rodzicami, i gdy jutro, nasze pociechy pójdą do żłobków, przedszkoli i szkół, pamiętajmy to, że sami byliśmy dziećmi. Nie popełniajmy błędów i niebłędów naszych rodziców czy wychowawców. Stańmy czasem po drugiej stronie lustra i popatrzmy na nasze dzieci, jakbyśmy to my byli w ich skórze.  Trochę empatii, zrozumienia, poszanowania ich malutkich, jak dla nas problemów, częstszego wsłuchania się w nasze dzieci. Pamiętajcie, zrozumienie i zaufanie - bez tego zginiemy! Amen.
I w ten ostatni dzień wakacji, mam dla Was rewelacyjny przepis! Przed nami arcyszybka jak lecący czas w wakacje, arcyprosta jak 2x2 i arcysmaczna, jak całe nasze dzieciństwo, tarta śliwkowa!  I aby nasze dzieciaki z zapałem i chęcią pędziły przez życie! ;)

Tarta śliwkowa 
z cynamonem



Składniki:

250 gr mąki pszennej + dodałam 2 płaskie łyżki mąki pełnoziarnistej
150 gr masła
40 gr cukru
2 jajka
ok. 1 kg śliwek węgierek
1 łyżka cynamonu
czubata łyżka mąki pełnoziarnistej/zmielonych płatków owsianych/kaszy mannej
1 łyżka cukru trzcinowego


Mąkę wsypać do miski, dodać cukier, jajka oraz zimne masło i pociąć masło nożem aby się rozdrobniło w mące, następnie wyrobić, uformować w kulę i zawinąć w folię aluminiową (mroźna strona do ciasta). Włożyć ciasto na min. 40 min do lodówki (można na całą noc). W tym czasie umyć, wydrążyć i przepołowić śliwki. Gdy ciasto będzie porządnie schłodzone, wyłożyć je w formie do tarty lub tortownicy (u mnie silikonowa forma do tart), wykładając ciasto również na brzegach. Ponakłuwać widelcem i zasypać cienką warstwą mąki pełnoziarnistej/zmielonych płatków owsianych/kaszy mannej. Poukładać śliwki w rozetę i zasypać cynamonem. Piekarnik rozgrzać do 200 stopni i piec tartę ok. 40 min. (opcja pieczenia góra-dół).
Po upieczeniu wyjąć, odczekać aż wystygnie, a wytworzony sok z owoców zamieni się w dość gęsty syrop. Posypać ewentualnie cukrem trzcinowym gruboziarnistym.

EDIT: Tarty nie zapiekamy wcześniej. Dokładnie tak jak w przepisie, wkładamy ciasto do blachy, nakłuwamy, posypujemy warstwą mąki/zblendowanych płatków owsianych, układamy owoce i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. 
NIE pieczemy na termoobiegu.




Smacznego!

I obiecany gratisik, czyli wyjątkowo nie Marysia w roli głównej, a ja sama w roli przedszkolno - szkolnej, oraz  moje wakacyjne migawki z rodzicami <3 :):)







2 komentarze:

  1. 😊 fajne zdjęcia! Chyba miałyśmy takie same czarne getry w kolorowe kropki 😃 Ehh czas leci... A ja się czuję, jakbym dziś właśnie zaczynała wakacje hihihi

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Kiedyś dzieciaki chodziły podobnie poubierane, szału nie było ;) Tak, dużo rodziców dziś odetchnęło :D Świętuj!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze 😀