piątek, 13 kwietnia 2018

Czekolada nie pyta, czekolada rozumie


Wciąż sobie czegoś odmawiać. Cukru do kawy, tafelka tudzież tabliczki czekolady, w zależności od potrzeb konsumenta, krowiego mleka, lampki wina przed 12ą w sobotę, wyjścia do koleżanki na kawę, pilatesu o 8 rano w niedzielę, regularnych wizyt u fryzjera i kosmetyczki czy wyjścia z domu na godzinę do parku pobiegać i zresetować myśli. Ciągle coś! A bo to za duży brzuch, i trzeba się odchudzać by wejść w ramy kanonów piękna prężących się na Instagramie, czy telewizyjnych reklamach. Pić przed 12 nie wypada, w ciągu dnia, zwłaszcza w sobotę to trzeba pracować, prasować, sprzątać kuchnię, jechać z dziećmi na basen czy robić coś bardziej rozwojowego niż usiąść z książką na kanapie czy patio i chwilę odpocząć. Niedzielny poranek to tylko z rodziną, przecież jak wyjdziesz na godzinny pilates to dzieci z głodu umrą, mąż dostanie depresji a teściowa pomyśli, że już Ci się totalnie w dupsku poprzewracało!
Fryzjer za drogi bo jak to tak co miesiąc 3 stówy z portfela, kiedy w Rossmannie rzucili promo na farby i a nóż, zaryzykuję, może społeczeństwa nie przestraszę swoim nowym image! A na słodycze to mowy nie ma! Nie dość, że przy dzieciach jeść ich nie można bo są niezdrowe, bo cukier, tłuszcze trans, bo jakiż to przykład marny dzieciom się daje i hipokryzją tu wieje ostrą, bo nauka i zdrowe nawyki żywieniowe a tu zamiast buraczanego brownie wjeżdża na stół pełne kalorii ciacho ociekające czekoladą! A jakby tak czasem zluzować, odłożyć to sprzątanie na godzinę później i odpocząć, chyba, że tak jak ja nie da się odpoczywać w bałaganie... to po sprzątaniu sobie usiąść. Wysłać męża na spacer z potomstwem a samej iść pobiegać. Ciasto no jak to ciasto, kulturalnie spróbować kawałeczek przy dzieciach, a najwyżej ze starym wieczorem jak latorośl zaśnie pożreć całe z blachy jednym widelcem. Romantycznie tak ;) I tu tak troszkę z autopsji popłynęłam bo właśnie tak wczoraj się stało w Dzień Czekolady kiedy to poczyniłam z córkami owe ciasto, które w przedziwnych okolicznościach zniknęło z lodówki w przeciągu jednej nocy! A co, niech dupa rośnie! Pójdę pobiegać, kiedyś! ;)
Czekolada nie pyta, czekolada rozumie! 

Devil's food cake
by Wojslandia 



Składniki

50 g ciemnego kakao
80 g brązowego cukru (najlepiej muscovado), ale ja dałam zwykły trzcinowy
250 ml gorącej wody
125 g miękkiego masła
100 g drobnego cukru 
225 g mąki pszennej 
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego 
1 jajko

Krem

200 g serka typu philadelphia
200 g serka homogenizowanego waniliowego (lub wystarczy też jedno opakowanie ok. 150 g)

Do gorącej wody dodać cukier muscovado i kakao, dokładnie wymieszać i odstawić.
Masło z cukrem ubić na puszysty, jasny krem (ok. 7 min). W osobnej misce wymieszać mąkę z sodą i proszkiem do pieczenia. Do ubitego masła z cukrem dodać ekstrakt waniliowy i przez chwilę ubijać, następnie dodać jajko ubijając jeszcze chwilę. Do masy dodać mieszankę mąki z sodą i proszkiem do pieczenia i wymieszać z grubsza łyżką/trzepaczką (by nie było wielkiego BOOM z mąki na kuchnię ;)) i następnie zmiksować. Na sam koniec dodać mieszankę wody kakao i cukru i zmiksować. 

Wysmarować tortownicę (u mnie ok 23 cm, uważam, ze mogłaby być mniejsza, wtedy ciasto byłoby wyższe) masłem i opruszyć mąką. Wylać ciasto i wstawić do rozgrzanego piekarnika do 175 stopni. Piec ok. 40 min (do suchego patyczka). 

Krem

Zmiksować serki. 

Upieczone i ostudzone ciasto przeciąć jak tort na pół i przełożyć je kremem z serków.

Smacznego!





A Wy, czego sobie ciągle odmawiacie, tak szczerze???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze 😀