Nikt już tu nie zagląda, poza Tobą Kochanie... chyba...
Już 8 maja... za 12 dni będziesz ode mnie starszy... nareszcie. Bo może i mądrzejszy :) Podobno starsi są mądrzejsi. Nie chcę liczyć dni do końca maja bo ta ilość mnie przeraża i sama data też. To tak jak kiedyś w 2000 r. wszyscy czekali na koniec świata, który nie nastąpił... no chyba, że dla mnie bo wiesz... I tak odbieram ten koniec maja. Nikt nie zauważy przeskoku na inny miesiąc, ludzie będą się cieszyć z pięknej pogody, jeździć na rowerach i planować wakacje. Rodziny i przyjaciele będą organizować grille w swoich ogrodach, a Ci którzy ogrodów nie mają, na Młynku w wyznaczonych miejscach i też będą szczęśliwi. Dni będą coraz dłuższe, a noce krótsze, kolejne kwiaty będą się rozwijać, ptaki będą śpiewać najpiękniej, a niebo będzie mieć kolor niezapominajek. A dla mnie to będzie mój osobisty koniec świata. Kiedyś śmiałam się częściej, dziś uśmiecham się rzadziej. Czy to minie... nie wiem. Podobno, gdy ktoś odchodzi, umiera cząstka Ciebie. I to z pewnością. Bo odczuwam, że żyjemy jak ludzie chorujący na raka. Chcąc chwytać każdy dzień, wiedząc, że ma się ich już mało, doceniając każdy dzień i każdą chwilę. W nadziei na piękne dziś i piękne jutro, czując, że jest wyjątkowo... ale zegar tyka. I tak właśnie mam z Tobą. Bo czuję, że Ty też tak żyjesz i nawet gdy w przypływie lepszego humoru, bo Sastium zadziałało wiesz, że dokonałeś wyboru. Bo jesteśmy dobrymi ludźmi. Dobrymi - dla innych, tylko nie dla samych siebie. Siedzę sobie właśnie na naszym parapecie, bo nadal ten parapet kojarzy mi się z nocami z Tobą, kiedy poznawaliśmy się tak bardzo i omawialiśmy tyle pięknych, przerażających, ważnych i tych mniej ważnych kwestii, nie znając jeszcze przepowiedni o końcu maja. Wszyscy śpią, a ja tęsknię sobie. I tak dobrze było móc Cię przytulić i otoczyć ramieniem, gdy było Ci źle... i tak bardzo żałuję, że Nasze życie trwa tak krótko. Nie wiem czy gdyby ktoś mi powiedział o Nas, gdy miałam te 20 lat, czy bym mu uwierzyła... ale wiem, że teraz gdyby ktoś zapytał mnie, czy cofnęłabym czas o te Nasze miesiące... nie cofnęłabym go... chyba, że do początku, aby przeżyć to raz jeszcze.
Gdybym mogła, gdyby się udało, nie stracilibyśmy się z oczu. Na wyposażeniu kupilibyśmy sobie patelnię, twardą poduszkę i kij od miotły, żeby używać ich w chwilach, gdyby ktoś był lekko smutny lub małomówny. Poszlibyśmy na to śniadanie rano na mieście i kochali się przez cały dzień. Na wakacje pojechali do Pragi, siedzieli na moście Karola wtuleni w siebie najmocniej uważając tylko, żeby nie wpaść do wody, bo nie umiemy pływać. Dla nas najbezpieczniejsze z akwenów są tylko kałuże :) Czytali WA pod sosną i pojechali rowerem na wiewiórki. Usiedli na środku Rynku w Krakowie i całowali się wreszcie nie patrząc na cały świat. Dla mnie Kraków już będzie tylko Nasz. Ja robiłabym te kanapki z królewskim i pomidorem dla Ciebie, a Ty siedziałbyś na blacie i obierał ziemniaki. Taki kompromis.
Z nikim nie zaplatam tak rąk i nie przybijam pjony, nikt nie potrafi mnie tak rozśmieszyć i pocieszyć. Nikt do mnie tak nie mówi, i nie umie mówić. Z nikim nie mam tyle radości w sercu i oczach. Na nikogo od dawna tak nie czekam.
Gdyby tylko... Może... przeznaczenia chodzą po ludziach...?
Gdyby tylko... Może... przeznaczenia chodzą po ludziach...?
Ja Cię też ♥️