Od zarania dziejów panuje taki trend, w który się osobiście bardzo wkręciłam, który polega na tym, że matka to daje z siebie nie 100 ale i 200 i 300 procent, w zależności od ilości członków rodziny, włączając w to również zwierzęta czworonożne. Tak od samego początku, gdy latorośl pojawiła się na świecie, wstaję co noc, początkowo kilkanaście razy, teraz wreszcie dane mi często przesypiać całe noce, ale jednak jestem na tak zwanym stendbaju 24 h na dobę, czuwam, nasłuchuję, wstaję rano, przebieram, czeszę, myję, kucam i stękam na przeciwko dziecia siedzącego na nocniku,
z taaakim zapałem, w nadziei, że nastąpi wreszcie ten moment, że zawołana kupa czy siku do nocnika, będzie tak samo upragnioną czynnością pierworodnej co moją, i zechce wreszcie odciążyć matkę swoją od babrania się z pieluszkami. Dodatkowo, a raczej w tym celu Bóg obdarzył mnie nieskazitelnym słuchem, a po urodzeniu się mojego dziecka, chyba jeszcze go wyostrzył, cobym mogła usłyszeć każde jęknięcie i nawet ciche "mama", i lecąc do pokoju obudzonego dziecia, nie zaburzać przy tym błogiego snu kolegi małżonka, który to po odkryciu w wieku 29 lat swojej grupy krwi, i po przeczytaniu jej specyfiki stwierdził, że to z niej wynika, iż jest "chronicznie zmęczony" i leniem nazwać już go nie mogę, bo taki się urodził i nikt na to wpływu mieć nie może. A ja się pytam, dlaczego nas, kobiet nikt nie zapyta o grupę krwi, albo chociaż o nastrój, bo może właśnie mamy PMS czy brzuch nas napiernicza przy okresie, a odcinek lędźwiowy chce pierdyknąć na amen, a i tak dźwigamy żądnego jedzenia dziecia na lewym boku, prawą ręką mieszając kakao, lewą nogą otwierając szufladę z talerzami, żeby cudem zrzucić na nie naleśniki, które właśnie smażymy na niedzielne śniadanie dla familii swej ukochanej. Ach, jak ja bym tak chciała, żeby ktoś dla mnie zrobił śniadanie. I dziwicie się może dlaczego tak często uciekam na Park Śniadaniowy (o czym tutaj), bo jakże to miłe, gdy za 10 zł ktoś poda mi coś tak pysznego i różnorodnego, a jedynym moim wysiłkiem jest wzięcie tej deski rozmaitości do ręki i udanie się z nią na leżak :) Ale niestety idylla nie trwa wiecznie, bo zaraz się dzieć oprze o stolik i wyleje kawę, zacznie mieszać w niej widelcem, którym przed chwilą czesał trawę i piasek, a ty dowiadujesz się, że jutro w piękną wolną niedzielę, mąż jedzie na ryby z przyjacielem na trzy godziny, a przecież masz swój rozum i wiesz, że w efekcie z trzech zrobi się siedem. I cała nadzieja o spokoju niedzielnego poranka pęka jak bańka mydlana! Bo o 6 obudzi się dzieć z wrzaskiem na ustach o treści "ammm!", pies będzie skrobał Cię po nodze, bo też jego pęcherz wysyła sygnał do psiego mózgu o nadchodzącej potrzebie siku, i stoisz w tej piżamie, z uwieszonym na lewym boku bachorem krzyczącym ammm, mieszasz kakao prawą ręką, a lewą nogą odganiasz psa... Później starasz się ubrać w pośpiechu, i dziecia też, co łatwe nie jest przy obecnym fun'ie uciekania mamie podczas ubierania, zlatujesz z czwartego piętra z dzieciem na rękach i z psem na spacer, orientując się, że szorty okej, ale bluzka to na lewo, a przyglądając się sobie w drzwiach od klatki schodowej, stwierdzasz, że włosy upodabniają Cię najbliżej do kakadu, podczas gdy kolega małżonek siedzi sobie w ciszy z wędką, popijając redbulla bo zerwał się biedaczysko o 3.30, i wysyła Ci swoje uśmiechnięte zdjęcie, gdy trzyma raka... ale co tam! Taki lajf! A później już wróci z połowów, z nabitym jak karabin maszynowy ego, zaspokojonym męskim instynktem pierwotnym, to Ty jako idealna żona i matka, robisz kawę, ciesząc się, że już jest, idziesz do kuchni robić obiad i dajesz z siebie z uśmiechem na ustach te 300%, bo przecież już zapomniałaś jak bardzo chciałaś rano tak sobie uciec gdzieś daleko, w głuszę, nawet nie na zakupy, czy do przyjaciółki, tak po prostu pobyć sama, i uciekasz, do w miarę cichej kuchni... popichcić! :D
Kochane... ile z Was marzy czasem o odcięciu prądu od swojego zasilania, upchnięciu bachorni gdzieś w szafie, obłożeniu ukochanego walkiem do ciasta, o ucieczce gdzieś, gdzie możecie pobyć same... ale gdy się to już dzieje, po 30 minutach macie ochotę wracać, bo tęsknicie i chyba nie umiecie już żyć bez tego swojego rodzinnego chaosu? :)
Jesień się zbliża, na targach i rynkach półki uginają się od pomidorów, które z przeznaczeniem na przetwory można kupić nawet już za złoty coś, królują różne rodzaje jabłek i śliwek, kisimy ostatnie ogórki... i teraz tym pachnie moja kuchnia. Zachęcam Was do robienia swoich przetworów... jest milej, taniej i zdrowiej! Może oczywiście w tym uczestniczyć cała rodzina ;)
Zdjęcia były robione w Pasażu Róży w Łodzi przy ul. Piotrkowskiej.
Jesień się zbliża, na targach i rynkach półki uginają się od pomidorów, które z przeznaczeniem na przetwory można kupić nawet już za złoty coś, królują różne rodzaje jabłek i śliwek, kisimy ostatnie ogórki... i teraz tym pachnie moja kuchnia. Zachęcam Was do robienia swoich przetworów... jest milej, taniej i zdrowiej! Może oczywiście w tym uczestniczyć cała rodzina ;)
Można zrobić z dowolnej ilości pomidorów.
Taki przecier będzie idealny na zupę pomidorową, jako dodatek do sosów, makaronów czy do bezpośredniego picia jako sok (można rozcieńczyć).
Skórkę pomidorów (najlepiej polnych, takich podłużnych, które nie mają za dużo gniazd nasiennych i wody) nacinamy delikatnie nożem, trzymamy przez chwilę we wrzątku i zdejmujemy skórkę. Rozdrabniamy pomidory (jak leci:)) i przekładamy do dużego garnka. Gotujemy ok. 15 min na małym gazie pod przykryciem, co jakiś czas mieszając. Gdy pomidory się troszkę rozlecą, zdejmujemy je z ognia, blendujemy i przelewamy gorące pomidory przez sitko do drugiego garnka, ucierając to co pozostało na sitku pałką. Przelewamy powstały sok do wyparzonych słoiczków i odwracamy słoiczki do góry dnem. Czekamy aż ostygną i pasteryzujemy w garnku pod przykryciem. Ja zrobilam to na drugi dzień. (Pamiętajmy o umieszczeniu na dnie garnka z wodą ściereczki lnianej). Pasteryzujemy ok. 15 min i znów odwracamy do góry dnem. Możemy przykryć słoiczki ręcznikiem i poczekać aż całkowicie ostygną. Następnie przenosimy gotowe przetwory do piwnicy lub zaciemnionego miejsca.
Bakłażan z caprese może stanowić zarówno dodatek do mięsa, jak i być osobnym daniem na kolację czy też podane jako przystawka.
Porcja dla 4 osób
400 gr mięsa mielonego z indyka
1 jajko
1 średnia cebulka
2 ząbki czosnku
1 pomidor
1 łyżeczka ziół prowansalskich
sól - opcjonalnie (ja nie daję)
pieprz
1/2 szklanki bułki tartej/zmielonych płatków owsianych
2 łyżki oliwy z oliwek
1 bakłażan
2 ząbki czosnku
3 łyżki oliwy z oliwek
1/2 łyżeczki ziół prowansalskich
3 łyżki oliwy z oliwek
1/2 łyżeczki ziół prowansalskich
2 duże pomidory
1 kulka mozzarelli
liście bazylii
Mięso wkładamy do miski z przyprawami, bułką tartą (u mnie zmielone płatki owsiane), jajkiem. Cebulkę z czosnkiem kroimy w drobną kosteczkę i podsmażamy na oliwie z oliwek. Dodajemy do mięsa. Pomidora przekrajamy na pół i ścieramy od wewnętrznej strony na tarce na dużych oczkach, tak aby skórka zostawała w ręku. Wyrabiamy wszystko dokładnie, formujemy kuleczki z mięsa i wrzucamy do gotującej się wody. Gotujemy ok 10 min. Można też kuleczki wcześniej podsmażyć i dopiero wrzucać do wody, ale będzie wtedy mniej dietetycznie ;).
Bakłażana kroimy w plastry ok. 1 cm grubości i delikatnie solimy. (Wersja dla dzieci bez solenia!). Czekamy ok 15 min i myjemy bakłażany, układamy na ręczniku papierowym i następnie przekładamy na rozgrzaną patelnię grillową. Grillujemy aby po jednej i po drugiej stronie powstały przyrumienione prążki. Na chwilę przed zdjęciem z patelni, układamy na plastrach bakłażana plastry mozzarelli i trzymamy tak chwilę aby się lekko roztopiły. Zdejmujemy z patelni, na mozzarelli układamy plastry pomidora, polewamy oliwą połączoną z wyciśniętym czosnkiem i ziołami. Dekorujemy liśćmi bazylii.
Smacznego!
Do tego dania idealnie pasują wina, które zaproponował w swój jak zwykle humorystyczny sposób Łukasz z "Wieczorne wino ze Struśkiem" :)
Może zainspiruję którąś z Was do zrobienia pysznej kolacji we dwoje, jak już Wasi pracusie, łowcy czy drwale powrócą do domów? ;)
Piękne zdjęcia i przepisy jak zawsze pycha :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!! Oczywiście zachęcam do wypróbowania przepisów :)
OdpowiedzUsuń