O piernikach można by prawić długo. Bo to tradycja, że na każdym polskim stole w Święta Bożego Narodzenia stawia się staropolski piernik przekładany powidłami, robiony ciut wcześniej aby sobie odstał i się lekko postarzał, jak na piernik przystało. Niektórzy nie lubią. Bo taki twardawy, lekko gryzący w język od przypraw, zbyt wyrazisty. Nie podchodzi jak inne serniki, keksy, makowce. Gryźć to się można co najwyżej lekko w język siedząc czasem przy rodzinnym stole, coby zbyt wyraziście nie zwerbalizować swoich poglądów, uwag i spostrzeżeń. Bo nie o takie emocje chodzi w te Święta. A i może któryś dziadek lub ten pra- niedosłyszy, gdy poprosicie przy stole by podał piernik i się oburzy na naszą niegrzeczność i opryskliwość! Lepiej nie ryzykować. Możecie to sobie nazwać "wigilijnym murzynkiem" choć i tu już widzę las rąk, tych poprawnych politycznie. Możecie nazwać go świątecznym "ciachem Kopernika", i tu już mi się serce uśmiecha z racji sentymentu do stolicy kujawsko-pomorskiego. Tak, jeśli zapiszecie ten przepis ode mnie to zapiszcie go sobie "Świąteczne ciacho Kopernika". Nie nawiązuje do tradycji, nie straszy perfekcyjnością słowa "staropolski", jest przyjemny do robienia, nawet z dziećmi u boku i smaczny jak całe Święta. Tym przepisem się dzielę bo opracowałam go po swojemu i wychodzi naprawdę zacnie! Możecie zrobić to bez przedświąecznej spiny bo nawet do 2 tygodni przed Wigilią i trzymać w chłodnym miejscu (nie w lodówce aby nie przeszedł wszelakimi zapachami). Zróbcie ten przysmak piernikowych łasuchów, a jeśli nimi nigdy nie byliście, to się staniecie, za sprawą tegoż przepisu!
Smacznych Świąt Wam życzę, nie gryzących, a iście miodem i winem płynących ;)
Smacznych Świąt Wam życzę, nie gryzących, a iście miodem i winem płynących ;)