Co rok to samo. I tak od dzieciństwa mam tę nostalgię w sercu, tę chęć zatrzymywania dobrych chwil i chęć zahibernowania się w miejscach, w których jest mi dobrze, które kocham całą sobą. Bo jak już kocham to na zabój. Te miejsca, do których tęsknię i marzę o nich gdy jest mi źle, gdy mam gorsze dni, gdy potrzebuję chwili oddechu. Od dzieci, od męża, od życia. Każdy tak czasem ma, prawda?
I tak sobie teraz siedzę i chwytam ten widok ze smutkiem w sercu, że dla mnie to lato już się kończy. Jeszcze kilka chwil, kilka spacerów, uśmiechów i przytulasów znajomych, którzy tu zostają na zimę. Będę o nich myśleć w Boże Narodzenie i jesienne dni. Będę wyobrażać sobie jak kolorowe liście odbijają się w tafli jeziora, i czy 90letni pan, który przy przystani ma swoje owce dobrze się czuje. Jak wygląda ta tętniąca życiem w sezonie Przystań Krzyśka, kiedy wszyscy wyjadą. Czy głośno szumią brzozy, gdy stoi się na ganku naszego domu, kiedy nie mają już liści? Jeszcze pójdę pożegnać tyle miejsc, jeszcze zrobię kilka fotek, postaram się wepchnąć do płuc ten jeziorny zapach na dłużej, aby móc w listopadową szarugę zamknąć oczy i przenieść się tu, gdzie każdego dnia siadałam z moim tutejszym kubkiem kawy, rozmawiałam z mamą lub zwyczajnie patrzyłyśmy się w to samo miejsce z tą samą miłością w sercu. Przyzwyczajenie to moja silna cecha. Nie wiem czy nie łatwiej byłoby mi być bardziej obojętną, lekkomyślną, mniej sentymentalną nieuczuciową... Jednak dobrze jest mieć miejsca, ludzi, do których chce się wracać. Za którymi się tęskni, gdy jest Ci źle, i na samą myśl o nich na sercu robi się lepiej jak po kieliszku aroniowej nalewki, które robię z tutejszych owoców (przepis znajdziecie tutaj). Żegnam lato, żegnam Sominy, muszę znów odnaleźć się
I tak sobie teraz siedzę i chwytam ten widok ze smutkiem w sercu, że dla mnie to lato już się kończy. Jeszcze kilka chwil, kilka spacerów, uśmiechów i przytulasów znajomych, którzy tu zostają na zimę. Będę o nich myśleć w Boże Narodzenie i jesienne dni. Będę wyobrażać sobie jak kolorowe liście odbijają się w tafli jeziora, i czy 90letni pan, który przy przystani ma swoje owce dobrze się czuje. Jak wygląda ta tętniąca życiem w sezonie Przystań Krzyśka, kiedy wszyscy wyjadą. Czy głośno szumią brzozy, gdy stoi się na ganku naszego domu, kiedy nie mają już liści? Jeszcze pójdę pożegnać tyle miejsc, jeszcze zrobię kilka fotek, postaram się wepchnąć do płuc ten jeziorny zapach na dłużej, aby móc w listopadową szarugę zamknąć oczy i przenieść się tu, gdzie każdego dnia siadałam z moim tutejszym kubkiem kawy, rozmawiałam z mamą lub zwyczajnie patrzyłyśmy się w to samo miejsce z tą samą miłością w sercu. Przyzwyczajenie to moja silna cecha. Nie wiem czy nie łatwiej byłoby mi być bardziej obojętną, lekkomyślną, mniej sentymentalną nieuczuciową... Jednak dobrze jest mieć miejsca, ludzi, do których chce się wracać. Za którymi się tęskni, gdy jest Ci źle, i na samą myśl o nich na sercu robi się lepiej jak po kieliszku aroniowej nalewki, które robię z tutejszych owoców (przepis znajdziecie tutaj). Żegnam lato, żegnam Sominy, muszę znów odnaleźć się
w swoim zwyczajnym, miejskim świecie, choć i mnie niedługo wiele czeka.
A jak Twoje lato? Czy masz takie swoje miejsce, do którego tęsknisz podczas jesiennej słoty? Opowiedz mi o nim...