Moja przyjaciółka urodziła dziecko. Drugie. Różnica wieku podobna jak u nas. Kobieta, która była zawsze dla mnie moją Superhero, wzorem do naśladowania, Supergirl, Supermamą, Superczłowiekiem, stanęła bezradności i przerażeniu prosto w oczy. Jak każda z nas, która rodzi kolejne dziecko. Supermama, w swoim odczuciu zamienia się w nieradzącą sobie zdrajczynię, która musi godzinami karmić swoje boguduchawinne drugorodne, podczas gdy drugie, to pierworodne ukochane cudowne dziecię siedzi samo pozbawione matczynych ramion. W naszym odczuciu zaraz zacznie się ono kołysać do przodu i tyłu i jąkać, bo my nie umiemy się rozdwoić, kochać, tulić, trzymać każde z nich tyle samo i tak samo. Ale nie da się. No nie da. Przynajmniej na początku, który zazwyczaj bywa cholernie trudny dla nas wszystkich.
I trzeba się z tym pogodzić, że już teraz będziemy dzielić siebie na dwoje, swoją miłość, czas, uśmiech, dotyk, później kakao, naleśniki i miskę po cieście do wylizania. Choć kakao i naleśników da się fizycznie dorobić więcej, miskę wymienić z łyżką, tak czasu i przytulasów często nie. Ale mam wrażenie, że i to jest do ogarnięcia. Na początku wydaje nam się, że gdy już zostaniemy same, bez męża, który skończy tacierzyński, czy mamy, teściowej lub kogoś do pomocy, kto ogarnia z nami na początku tę nową sytuację, z tymi dziećmi spragnionymi nas - matek, to polegniemy po całości. Nie będziemy wiedziały jak się nimi zająć, co robić, bo kiedyś jak było jedno i nawet takie wymagające to jednak było jedno. Czy jedzące mamine mleczko godzinami przyklejone prawie na stałę, czy później układające lego, bawiące się książeczkami z naklejkami czy spacerujące z nami. To jednak mogłyśmy w każdej chwili wziąć je na ręce, rzucić gotowanie pomidorowej czy segregację prania i zająć się w 100% potrzebującym. A teraz nagle potrzebującemu zabraknie kilku procent, nawet sporej ilości i choć nawet gdyby brakowało tych 20% naszej uwagi to dla niego jest to załamanie świata. Będzie się musiało dziecko do tego przyzwyczaić i pogodzić, mama będzie musiała dużo tłumaczyć i szukać czasu aby spędzić czas sam na sam z pierworodnym tak w 100% nawet gdyby to miało być 30 minut czytania wieczorem książki czy wyjść na spacer, gdy tata po pracy zajmie się maluszkiem. Niemal codziennie młoda mama będzie stawać przed lustrem ubrana w same wyrzuty sumienia i szukać w głowie najlepszego rozwiązania jak to wszystko pogodzić. Moim zdaniem należy dać sobie i dzieciom czas, na nauczenie się siebie. Jak w młodym małżeństwie, jest czas na euforię, nieopuszczanie łóżka, jest czas na trzaskanie drzwiami, godzenie się, czy rzucanie talerzami. Tak w macierzyństwie jest czas na histerię, łzy radości, śmiech dziecka i smuteczki. To jest życie. Niejednokrotnie byłam w kuchni karmiąc na stojąco Zuzię i mieszając owsiankę na śniadanie dla Marysi gdy ta stała mi na stopach i tuliła się prosząc mnie abym też wzięła ją na ręce. Nie da się wyeliminować zazdrości, bo każdy z nas jest zazdrosny... o koleżankę z pracy, o brata, męża, nowe szpilki czy wakacje w Hiszpanii. Zazdrość jest nieodłącznym elementem naszego życia, jest szkodliwa lub nieszkodliwa, ta taka bardziej "zdrowa". Zazdrość dzieci i zabieganie o nasze ramiona jest naturalne, a my musimy starać się aby umieć stworzyć jak najwięcej sytuacji aby te ramiona szeroko rozkładać dla każdego z naszych potworków, bo często nagle ich światy w jakiś sposób się zawaliły, chociażby w momencie pojawienia się na świecie rodzeństwa. Ale jak to powtarza moja przyjaciółka... "to wszystko minie" :) Także tulmy i dawajmy siebie ile się da, bo jak zwykle powtarzam, kiedyś nam tego zabraknie (jak np. moja Marycha lub Zuzia wybiorą ramiona jakiegoś tam Wojtka czy Kacpra, wrrr ;))
A cóż lepszego poza ramionami maminymi może być jak nie niedzielne pancakes?!
Kolejny przepis, tym razem taki idealnie przedświąteczny, grudniowy na zimowe poranki.
2 szklanki mąki (połączyłam 1 szkl. zwykłej mąki pszennej i 1 szkl. mąki pełnoziarnistej)
2 jajka
1 i 1/2 szklanki mleka
75 g rozpuszczonego masła
3 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżka cukru pudru (opcjonalnie)skórka otarta z 1 pomarańczy (sparzonej i umytej)
Wszystkie składniki łączymy i miksujemy do uzyskania jednolitej całości. Smażymy na suchej patelni, lub na lekko posmarowanej np. olejem kokosowym.
Przepis zaczerpnięty z Kwestii Smaku i udoskonalony zimową nutą ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze 😀