Strony

czwartek, 25 maja 2017

Dzień Matki i inny wymiar macierzyństwa


Nie biorąc pod uwagę nobliwego wieku, który bezczelnie wkroczył niepostrzeżenie w ubiegłym miesiącu do mojej metryki, ani tego mitu, że drugi potomek ponoć łatwiejszy i zupełnie inny od pierwszego, chcę stwierdzić, że przeżywam obecnie okres najbardziej świadomego macierzyństwa, jakiego mogłam kiedykolwiek doznać. Nie żeby Panna Maria była wpadką, bo planowana była a jakże, i pomimo tego, co czułam i z czego się Wam zwierzałam na początku mojej drugiej ciąży (tu i tu), jestem teraz w stanie stwierdzić, że te najpiękniejsze chwile są zbyt ulotne i chciałabym je tak bardzo zatrzymać. Druga ciąża była inna, a i moje macierzyństwo z drugim dzieckiem różni się bardzo od tego, gdy stałam się mamą po raz pierwszy. Zauważyłam to już w szpitalu, kiedy pomimo cierpienia po cesarce (tak, miałam cesarkę, ba! nawet już drugą i przyznaję się do tego, nie umniejszając sobie bycia matką z tego faktu!), kipiałam spokojem wewnętrznym i tak dobrze mi było. Nie bałam się tak wszystkiego jak przy pierwszym dziecku, nie miałam problemów z karmieniem, umiałam już karmić, nie panikować gdy dostało czkawki, nie stawać na baczność, gdy Zuzanka zakwiliła czy zaczęła mruczeć przez sen. Nie bałam się, że się już nigdy w życiu nie wyśpię, już nigdy nie będę miała czasu nic zjeść, ani spojrzeć w lustro. Wiedziałam, że ten ból kiedyś minie, że wyjdę ze szpitala i w domu będzie już zupełnie inaczej. Wiedziałam wszystko, i dzięki temu nie przechodziłam tej traumy co z Marysią. Teraz więcej czasu poświęcam Zuzi, tulę, lulam, nie odkładam od razu panicznie do łóżeczka gdy zaśnie, leżymy sobie razem, ona śpi na mnie a ja chłonę te chwile i martwię się, że już waży 3 kilo, że tak szybko rośnie i czas płynie nieubłaganie. Chcę ją tulić i choć staram się to robić głównie gdy Marysia śpi lub jest z tatą na spacerze, by nie dolewać oliwy do ognia jej zazdrości, która coraz bardziej z niej kipi. Tak strasznie żal mi jej, że nie rozumie do końca nowej sytuacji, nie może się pogodzić z tym, że jakieś nowe dziecko zabrało jej kawałek mamy. Nawet spory kawałek. I gdy teraz jesteśmy razem wszyscy bo pan Munsz jeszcze na ojcowskim, to w czerwcu się to skończy i zostanę z dziewczynami sama. Tak się boję tego, że nie sprostam podzielić się na nie, nie uda się jednocześnie karmić Zuzi i tańczyć z Marysią, która właśnie zazwyczaj wymyśla takie niemożliwe zabawy gdy karmię. Mam nadzieję, że nauczymy się siebie nawzajem i nadal będę przeżywać ten wspaniały czas z moimi córkami. Choć wiem, że nie będzie łatwo. Usłyszałam ostatnio od pary znajomych, że jesteśmy odważni decydując się na taką różnicę wieku między dziewczynkami. Wiem, ale wierzę, że z czasem będzie łatwiej a małe będą miały z sobą dobry kontakt, będą mogły zawsze na siebie liczyć i być dla siebie przyjaciółkami. To takie moje marzenie i życzenie na ten Dzień Matki. By sprostać oczekiwaniom dzieci, dać im radość życia, nauczyć szacunku do ludzi, tego, aby nie bały się wszystkiego, odważnie kroczyły przez życie i były szczęśliwe. By chciały z nami wszystko i długo, prosiły w sobotę abym zrobiła im gofry czy coś słodkiego, wskakiwały nam rano do łóżka z maskotkami, książkami czy na bajki. Aby pojechały ze mną na zakupy, na rower do lasu i doradziły którą sukienkę założyć na wesele. By ich ojciec był pierwszym, najważniejszym mężczyzną w ich życiu a ja, żebym na zawsze została ich przyjaciółką. Tak kocham swoje macierzyństwo, to świadome, piękne i spełnione. Kocham swoje dzieci, i choć mam ochotę czasem wystawić Maryśkę na balkon, to wierzę, że kiedyś o tym zapomnimy ;) Przecież my matki nie jesteśmy idealne, nie możemy takimi być, bo to niemożliwe, ale jesteśmy jedyne dla naszych dzieci i pamiętajmy o tym. 
Szczęśliwego i wyjątkowego jutra, Kobiety - Matki. Szacun dla nas!







Jabłkowe Crumble dla całej rodziny 
czyli szybki i zdrowy deser Mamy w wiecznym niedoczasie






Składniki (na 5 kokilek lub średnią formę żaroodporną)

Owoce:
5 dużych jabłek 
1 łyżeczka cynamonu (do jabłek, śliwek)
sok z 1/2 cytryny (opcjonalnie)

Kruszonka:
100 g mąki pszennej (u mnie pełnoziarnista)
100 g zimnego masła
50 g cukru trzcinowego
50 g płatków owsianych (górskie lub zwykłe)
2 łyżki cukru waniliowego lub ziarenka wyjęte z 1 laski wanilii
Nie może być ona ani za sypka, ani zbyt gliniasta. Najlepiej aby miała konsystencję mokrego, lekko lepiącego się piachu.

Dodatki:
Syrop/Sok malinowy
Lody waniliowe 

Jabłka obrać, zetrzeć tarce o grubych oczkach, skropić sokiem z cytryny, dodać cynamon i wymieszać.

W misce wyrobić kruszonkę łącząc wszystkie składniki. 

Do naczynia żaroodpornego lub kokilek (u mnie z IKEA) wyłożyć jabłka, zasypać po równo kruszonką. Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Crumble piec przez 20 min, aż się zarumieni ładnie kruszonka.

Deser podawać na ciepło (polany sokiem malinowym z gałką lodów waniliowych - to wersja "na bogato ;) ) na specjalną okazję, jak np. Dzień Mamy.
































































Spodobał Ci się post, przepis? Udostępnij go swoim znajomym :)

Buziole!

A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze 😀