Strony

wtorek, 2 sierpnia 2016

Letni dzień z Nią


Tak się złożyło, że wakacje w tym roku u nas obfitują w wyjazdy, pełnię słońca i powiew nadmorskiego wiatru, co kocham najbardziej i za czym tęsknię, gdy siedzę w swoim mieście (choć i je uwielbiam tam też nie próżnujemy, o czym tutaj). Jednak morze to ja, a ja to morze. To tutaj czuję się wolna, bardziej beztroska, mam więcej siły i ochoty na wszystko. Jako dziewczyna z Helu,
tęsknię często za możliwością wskoczenia w sandały i znalezieniem się za parę chwil na plaży, która kojarzy mi się z beztroskim dzieciństwem, długimi spacerami brzegiem morza, kiedy to wyjąc beztrosko swoje ulubione przeboje, przemierzając kilometry dzikich plaż, idzie się po prostu przed siebie. Tegoroczne wakacje spędzamy w, co prawda, zatłoczonym Sopocie, bo przecież sezon w pełni, pełno stonki, do której i ja się teraz zaliczam ;), ale my z Marysią jesteśmy już na plaży przed 9 rano, gdzie cisza, spokój, czysta plaża, jeśli już to sami biegacze, psi spacerowicze i my... Tak bardzo cieszę się jej szczęściem, bo choć to mały dzidzul jest jeszcze, to już radochę ma wielką z przebywania ze mną w tym miejscu. Wariujemy ile się da... Skaczemy po wodzie, taplamy się w piachu, co na razie cieszy Maryśkę najbardziej ;). Zwiedzamy i testujemy wszystkie wejścia na plażę od górnego Sopotu po Monciak i jeszcze dalej, ile sił w nogach. Moment gdy mały nieborak, jeszcze nie do końca wzorowo radzący sobie na grząskim piasku, leci do ciebie z uśmiecham na twarzy i ucieka do wody, sprawia, że jestem najszczęśliwszą matką na świecie.


Tak bardzo chcę dać jej wszystkie uśmiechy świata, każdy promień słońca i radość, z wszystkiego co nas otacza. Chcę by umiała czerpać siłę z przyrody, cieszyć się małymi rzeczami, widzieć piękno poranka i patrzeć na każdy nowy dzień jak na nową szansę. Gdy zmęczymy się już na piachu, idziemy sobie do swojej ulubionej knajpki na plaży, którą jest sopocka Piaskownica i chilloutujemy się, ja pijąc kawkę, Marysia przegryzając przygotowane przeze mnie z rana przekąski. Siedzimy... (lub często i nie :D) ale jesteśmy z sobą. Matka i córka - byt idealny, stworzone do życia w symbiozie, połączone nierozerwalną więzią, która, wiem, z czasem stanie się delikatnie przezroczysta, ale nadal nierozerwalna. Mam doskonałe powody by w to wierzyć, wręcz autopsyjne, i będę dążyć do tego by moja córka na myśl o mamie uśmiechała się zawsze i tak jak teraz biegnie do mnie ile sił w nogach, potykając się nieporadnie na piasku, biegła zawsze w moją stronę. Jak cudownie, że przed nami całe życie. Właśnie zaczęliśmy wspólny urlop z tatą, który do tej pory by z nami ale się homeofficował ;) gdy my szalałyśmy na plażach. Jak dobrze, że mamy siebie. Życie w stadzie jest stanowczo najwspanialsze! Od sierpnia powinnam iść do pracy, wysłać Maryśkę do żłobka, ale wybrałam Ją. Zostajemy jeszcze rok razem, to najwspanialsza decyzja, jaką mogłam wybrać, bo przecież to Ona jest teraz najważniejsza. Trudno byłoby mi ominąć tyle cudownych momentów w jej życiu, patrzeć jak się rozwija, kiedy ja siedziałabym za korporacyjnym biurkiem. To jest nasz czas, i nie zmarnuję go!
A Wy Kochani, co robicie w wakacje w tym roku? :)
Ściskam i uciekam na lampkę wina :* ;) 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze 😀