Strony

czwartek, 7 kwietnia 2016

Ten jeden dzień...

Każdy ma w swoim życiu pewne daty, dni i godziny, które sobie z czymś kojarzy, lepiej lub gorzej. Niektóre wspomnienia na samą myśl wywołują gęsią skórkę, łzy radości, wzruszenia lub strach. Wychodzę z założenia, że powinno się kolekcjonować takie wspomnienia, zarówno te złe, jak i dobre, bo każde z nich nas umacniają, kształtują naszą osobowość, sprawdzają nas w różnych momentach życiowych, i to dzięki nim dowiadujemy się co jest dla nas najważniejsze w życiu. Dziś ja mam taki dzień. Wywołujący wszystkie emocje.
Te złe i te dobre. Już dziś w zasadzie tylko dobre, bo wiem, że wygrałam walkę z czasem. Wygrałam ją z moją córką. Rok temu trafiłam do szpitala z zagrożoną ciążą i któregoś dnia, gdy wszystko wydawało się być już opanowane, podczas badania usg, pani doktor ze swoją delikatną znieczulicą zawodową oznajmiła mi, że niestety ale "jutro musimy rodzić". W 29 tygodniu ciąży, gdzie dziecko ważyło 1453 gr to dla mnie był wyrok. Jakby ktoś strzelił mi w kolano i kazał iść, tak nagle, bez jakichkolwiek wyjaśnień, po prostu, że nie ma wód i liczą się godziny. Czułam, że umrę ze strachu. Na szczęście był ze mną mąż. Tak cudownie udawał, że jest twardy i że damy radę! Przyjaciele na szybko zorganizowali nam wyprawkę, kupowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, których jeszcze nie mieliśmy bo planowałam przygotować wszystko po Wielkanocy, ale Święta spędziłam już w szpitalu. Ledwo co doszłam do sklepiku na dole po ubranka na takie kruszynki, ręce mi się trzęsły przy płaceniu, nie mogłam w to wszystko uwierzyć. W Centrum Zdrowia Matki Polki, gdzie leżałam, takich przypadków jest bardzo dużo, rodzą się tam dzieci, które ważą 800 gr i mniej... wiem o tym, ale dla mnie niewyobrażalne było, co będzie z dzieckiem, że to już, że jutro zostanę mamą i co dalej? Inkubator? Jak z karmieniem piersią, czego tak pragnęłam? Co z moimi idyllicznymi wyobrażeniami o porodzie, kangurowaniu, byciu z dzieckiem cały czas skin to skin, o wyjściu ze szpitala i udaniu się do pokoiku w domu, który na szczęście już czekał na Marysię... Nagle jak kulą w łeb! I tuż przed zaplanowaną cesarką stał się cud! Ja to tak traktuję! Podczas badania usg, okazało się, że w jeden dzień ilość wód się zwiększyła i wszystko zostało odwołane. Tak to ten dzień właśnie uważam za nasze święto. Ta mała kruszyna, z przezroczystą skórką, ledwo co funkcjonująca, niedostosowana do życia na świecie,  do walki, okazała się silniejsza ode mnie! Nauczyła mnie, że warto walczyć, wierzyć i kochać całym sercem, bo tylko wtedy wszystko się udaje. Dziękuję dzisiaj Górze, że dała nam szansę na spokój, na urodzenie zdrowego dziecka, które mam nadzieję, będzie najszczęśliwsze na świecie. Należy się Jej to tak bardzo... Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną w tym cholernie trudnym momencie, Mężowi za WSZYSTKO, za żurek na wielkanocne śniadanie jedzony ze słoika na szpitalnym łożu i gałązkę forsycji, bo wie jak kocham wiosnę. Za godziny spędzone przy nas, pranie i sortowanie ubranek przez telefon :) Dziś leżę z moim Dzieckiem w łóżeczku, podziwiam ją jaka jest cudowna, śmieję się gdy częstuje mnie smoczkiem i układa na mnie pluszaki. Dziś nie robię nic, tylko spędzam czas z Nią, teraz gdy śpi mam czas aby Wam o tym opowiedzieć... Zabiorę jeszcze moją Rodzinę na obiad... z deserem, a co!, bo wiecie Kochani, to Dziecko nauczyło mnie jednego. Nic nie jest ważne, jeśli mamy siebie i się kochamy. Doceniajcie to co macie każdego dnia, bo czasem jeden dzień może zmienić wszystko... Uśmiechnijcie się dzisiaj do swoich drugich połówek, dzieciaków i rodzin. Przypomnijcie sobie moją historię, wyjdźcie z kuchni, zamówcie pizzę, zostawcie pranie i pójdźcie na spacer. Spędźcie ten czas wszyscy razem. Bo rodzina jest najważniejsza!



A jak u Was? Jesteście bardziej sentymentalni, czy staracie się nie oglądać wstecz?? :)

6 komentarzy:

  1. Ja staram się nie oglądać za siebie. Wiadomo każdy z nas zostawia za sobą czasami ciężkie doświadczenia, ale to wszystko nas wzmacnia. Widzisz jaka teraz super power mama z Ciebie. Apropo maluszków moja koleżanka urodzala chłopczyka 490g. Jest 6 letnim przystojniakiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dzięki takim doświadczeniom stajemy się silniejsi... Dziękuję <3

      Usuń
  2. Poruszająca historia! Dobrze że tak się skończyła :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ...pamiętam to córeńko jakby to było wczoraj byłam tam z Tobą i Marysią w tej szpitalnej sali i tak bardzo się modliłam byście wygrały ..i udało się. Dziś nasze szczęście jest z nami i raduje każdego dnia nasze serca.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze 😀