piątek, 27 kwietnia 2018

Zuziu...


Moja Malutka... jesteś takim moim Skarbem na Ziemi, wiecznym bobaskiem, którego chciałabym tulić i pielęgnować na zawsze. Nie spieszy mi się przy Tobie z nocnikiem, nie mam ochoty na jakoś wyścig szczurów w piaskownicowych rozmowach, że moja Ala to to, a Zuzia to tamto, a w ogóle Franuś to czyta już wiersze :D Nie mam czasu, żeby karmić Cię wyłącznie według metody BLW bo Ty i Twoja siostra w domu to mieszanka wybuchowa. Mam czasem wrażenie, że przez nasze mieszkanie przy Was przeszedł tajfun albo mieliśmy rewizję. Nie mam czasu tak totalnie się Tobą zawsze zająć, bo muszę dzielić siebie na Was dwie. Przepraszam, że wypadło, że jesteś tą drugą. Przepraszam, że wiecznie chorujesz, że nie mogę robić Ci regularnie szczepień, że spadłaś z łóżka na twarz jak miałaś 4 miesiące kiedy ja czesałam Marysię. Przepraszam, że nie siedzę z Tobą na dywanie i nie uczę Cię tylu rzeczy, które uczyłam Marysię. Przepraszam, że masz po mnie figurę i będziesz mieć tendencję do

niedziela, 22 kwietnia 2018

Zdrowie psychiczne matki karmiącej

Piszecie, że lubicie mnie czytać, bo to tak jakbyśmy sobie usiadły na kanapie z filiżanką kawy w ręku i pitoliły jak dwie kumpele. Trochę tak jest, bo ja Was tu tak traktuję, jak moje kumpele, które mnie zrozumieją, pocieszą, doradzą, a jak będzie trzeba to wezmą za kudły i sprowadzą na ziemię. Jest mnie tu niezwykle mało teraz, i szczerze mówiąc nie raz myślałam o zawieszeniu bloga, ale jak to tak nie spotykać się z Wami, rzadziej bo rzadziej, ale jednak. Moje obecne życie pochłania mnie totalnie,  Marysia - wiadomo, 200% aktywności w ciągu dnia, a Zuzanna moja cudowna  nie oszczędza matki swojej i jest mega ciężkim dzieckiem, i nie mówię tu o jej wadze absolutnie! Chociaż kto śledzi mojego Instagrama (link poniżej) to zna jej możliwości konsumpcyjne :D Dodatkowo, jak pewnie wiecie podjęłam się pewnej pracy dorywczej i wspieram, ładnie to ujmując, media społecznościowe Twojej Hybrydy, a że angażuję w to całą siebie, to na Wojslandię mam coraz mniej czasu. Ale dziś zdałam sobie sprawę z tego, że ja chyba nie opowiadałam Wam mojej przygody z karmieniem, a droga ta nie była usłana różami od samego początku. I jestem na to gotowa, że znajdzie się tu hejt dla mojej nietolerancji rzekomej czy przemądrzalstwa niejakiego, ale

piątek, 13 kwietnia 2018

Czekolada nie pyta, czekolada rozumie


Wciąż sobie czegoś odmawiać. Cukru do kawy, tafelka tudzież tabliczki czekolady, w zależności od potrzeb konsumenta, krowiego mleka, lampki wina przed 12ą w sobotę, wyjścia do koleżanki na kawę, pilatesu o 8 rano w niedzielę, regularnych wizyt u fryzjera i kosmetyczki czy wyjścia z domu na godzinę do parku pobiegać i zresetować myśli. Ciągle coś! A bo to za duży brzuch, i trzeba się odchudzać by wejść w ramy kanonów piękna prężących się na Instagramie, czy telewizyjnych reklamach. Pić przed 12 nie wypada, w ciągu dnia, zwłaszcza w sobotę to trzeba pracować, prasować, sprzątać kuchnię, jechać z dziećmi na basen czy robić coś bardziej rozwojowego niż usiąść z książką na kanapie czy patio i chwilę odpocząć. Niedzielny poranek to tylko z rodziną, przecież jak wyjdziesz na godzinny pilates to dzieci z głodu umrą, mąż dostanie depresji a teściowa pomyśli, że już Ci się totalnie w dupsku poprzewracało!