wtorek, 18 grudnia 2018

Ciacho Kopernika - czyli piernik świąteczny



O piernikach można by prawić długo. Bo to tradycja, że na każdym polskim stole w Święta Bożego Narodzenia stawia się staropolski piernik przekładany powidłami, robiony ciut wcześniej aby sobie odstał i się lekko postarzał, jak na piernik przystało. Niektórzy nie lubią. Bo taki twardawy,  lekko gryzący w język od przypraw, zbyt wyrazisty. Nie podchodzi jak inne serniki, keksy, makowce. Gryźć to się można co najwyżej lekko w język siedząc czasem przy rodzinnym stole, coby zbyt wyraziście nie zwerbalizować swoich poglądów, uwag i spostrzeżeń. Bo nie o takie emocje chodzi w te Święta. A i może któryś dziadek lub ten pra- niedosłyszy, gdy poprosicie przy stole by podał piernik i się oburzy na naszą niegrzeczność i opryskliwość! Lepiej nie ryzykować. Możecie to sobie nazwać "wigilijnym murzynkiem" choć i tu już widzę las rąk, tych poprawnych politycznie. Możecie nazwać go świątecznym "ciachem Kopernika", i tu już mi się serce uśmiecha z racji sentymentu do stolicy kujawsko-pomorskiego. Tak, jeśli zapiszecie ten przepis ode mnie to zapiszcie go sobie "Świąteczne ciacho Kopernika". Nie nawiązuje do tradycji, nie straszy perfekcyjnością słowa "staropolski", jest przyjemny do robienia, nawet z dziećmi u boku i smaczny jak całe Święta. Tym przepisem się dzielę bo opracowałam go po swojemu i wychodzi naprawdę zacnie! Możecie zrobić to bez przedświąecznej spiny bo nawet do 2 tygodni przed Wigilią i trzymać w chłodnym miejscu (nie w lodówce aby nie przeszedł wszelakimi zapachami). Zróbcie ten przysmak piernikowych łasuchów, a jeśli nimi nigdy nie byliście, to się staniecie, za sprawą tegoż przepisu!
Smacznych Świąt Wam życzę, nie gryzących, a iście miodem i winem płynących ;)

piątek, 14 grudnia 2018

Zimowe lampiony do domu i na zewnątrz - DIY


Zimą warto zadbać nie tylko o dekoracje w domu ale i na zewnątrz. Dużo przyjemniej jest rozpalić ogień w kominku (to dla szczęściarzy posiadających domy i kominki ;) lub usiąść w fotelu z książką i mieć ładnie zorganizowaną przestrzeń na zewnątrz czyli na balkonie lub tarasie. Fajnie gdy nie tylko palimy świece w domu, pięknie wyglądają też one na zewnątrz. U nas zawsze balkon zmienia się wraz ze zmianą pór roku. Wiosną i latem jest bardzo ukwiecony, na jesień ubiera się we wrzosy i dynie, żeby później, w grudniu wystroić się iście zimowo, w choinki i zimowe lampiony, które wykonuję sama w domu. Mają one charakter minimalistyczny ale taki najbardziej lubię. Zobaczcie jakie przygotowałyśmy z dziewczynkami w tym roku, dosłownie w pół godziny (z odkurzaniem pokoju włącznie :))

wtorek, 11 grudnia 2018

Ciasteczka kruche (świąteczne)


W weekend zamieniłam w ciasteczkowego potwora! Ale mam dla Was przepis gigant! Dla tych kuchennych ciamajd, które same bijąc się w pierś tak się nazywają, ale i dla tych kozaczek kulinarnych co Pavlovy i inne tasiemce pieką. Bo tu nie o nadmierną wymyślność kształtów, smaków i faktur chodzi, tu chodzi o prostotę, zabawę i tę niepowtarzalność chwili, jaką łapiemy zaszywając się w weekendowe czy środowe popołudnie, samemu słuchając ulubionej płyty czy w harmidrze panującym w domu z umorusanymi od mąki buźkami dzieci. Tu chodzi aby się wyczilować i nie stresować czy wyjdzie, czy nie wyjdzie. Aby pobawić się w kuchni z bahornią, wyczarować stos ciasteczek w godzinę na jutro do przedszkola na przedstawienie czy na wigilię pracową. Tu chodzi w tym przepisie abyście wiedziały, że to będzie totalny no-stress. Przepis dla każdego, a i zabawa przednia! Różne formy zdobień według własnego uznania i posiadania składników lub bez. Znikają tak samo szybko jak się je piecze, bo pomimo prostoty składników smakują domem, ciepłem i przedświąteczną atmosferą.

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Rewelacyjny zakwas na barszcz wigilijny


Ja już chcę! Chcę pichcić, gotować, piec, próbować. Chcę mieć umorusane buzie dzieci i wiecznie pochlapaną podłogę w kuchni, którą będę myć kilkanaście razy dziennie. Chcę już się wkręcić w atmosferę tych najpiękniejszych dla mnie Świąt. Nie muszę mieć wszystkiego na tip top, choć będę się starać najmocniej, by było cudownie. Dziś nastawiłam zakwas z buraków na wigilijny barszcz. I choć w moim domu tradycyjnie w Wigilię jadało się obłędną grzybową, to w tym roku stawiam na barszcz. Grzybowa będzie w pierwszy dzień Świąt. Taki konsensus domowy, bo przecież w Świętach o dobrą atmosferę i harmonię chodzi, prawda?

Zakwas zróbcie, bardzo polecam! Należy nastawić go najpóźniej tak do 10-ego grudnia, ale ja robię już bo

środa, 28 listopada 2018

Świąteczny sernik z białą czekoladą i imbirem


Święta kojarzą mi się z sernikiem. Pamiętam jak moja mama piekła na każde Święta Bożego narodzenia sernik "świąteczny", tak go nazywaliśmy. Miał w sobie 10 jajek a ser przepuszczało się przez maszynkę z trzy razy by był gładki. Były w nim rodzynki, dużo rodzynek i pachniał... domem. Dziś staram się w swoim domu nawiązać do tradycji, jaką wyniosłam z domu, i oboje z mężem mamy swoje ulubione ciasta. Obowiązkowo na Święta musi być te Jego ulubiony pomarańczowy na czekoladowym spodzie (link), ale ja jeszcze próbuję, testuję, wymyślam nowe przepisy i mam! Kolejny pyszny i szybki w wykonaniu - wart tegorocznych Świąt. Zróbcie i zasmakujcie się w tej białej czekoladzie, ciasteczkach owsianych na spodzie i głównym aromacie tego ciasta - imbirze. To on jest tą wisienką na torcie dla naszych kubków smakowych. 

poniedziałek, 19 listopada 2018

Top 10 Wojslandii



Pamiętam kiedy postanowiłam założyć bloga. Byłam niedawno co upieczoną mamą Marysi. Miałam 28 lat i dużo czasu. Od tego czasu dużo się zmieniło, a może nie tak dużo, zależy jakby na to patrzeć. Na pewno życie płynie. A ja nie żałuję, że zaczęłam dzielić się z Wami moją rzeczywistością, tą która niesie w swoim worku tyle radości, trosk i uniesień. Chcę się z Wami nimi dzielić i dziękuję z całego serca, że jesteście! Pewnie zastanawiacie się, który post był najczęściej czytany... zatem przygotowałam dla Was TOP 10 od początku działalności bloga, ciekawa jestem, czy któryś z postów był Wasz ulubiony, lub przydał się Wam w życiu codziennym. A może macie jakiś przepis ode mnie, który sprawdzacie regularnie na domownikach i gościach ;) Napiszcie mi koniecznie - jestem szalenie ciekawa!

czwartek, 8 listopada 2018

Jesienna półka z książkami dla dziewczyn


Moje życie przeszło na kolejny level. Już wieje luksusem, gdy po kąpieli dziewczyn, oporządzaniu, balsamowaniu, ubieraniu, czesaniu włosków, przebieraniu w piżamki, daję Zuzi mleczko, kładę do łóżka, Marysia siada koło mnie na naszej ławeczce i zaczynamy wieczór z książką. Codziennie. Jakie to cudowne, że one to uwielbiają i sprawia im podobnie wielką radość, co mi. Dla mnie to Mała wtula się we mnie i słucha, nieraz komentując i zadając milion pytań do opowiadania, gdy druga leży i się przysłuchuje. Jak wypije mleko, wyrzuca butelkę za łóżko, staje oparta o barierkę i słucha dalej. Taki nasz wieczorny rytuał, czy to ze mną czy z tatą. Dla nas to taka chwila wyciszenia, kiedy nasze dzieci po różnych momentach i zachowaniach podczas dnia, zamieniają się w rozkoszne aniołki i takimi chcemy je zapamiętać tego dnia. Oboje chcemy im zaszczepić miłość do książek, zaciekawić dobrą lekturą, wyciszyć przed snem, czy się czasem pośmiać gdy czytam książkę na wiele głosów. Uwielbiam to. To takie uwieńczenie dnia, nadanie sensu rodzicielstwu, nagroda i złagodzenie wszelkich sporów, taki wyjątkowy czas dla każdego z nas. Ostatnio na naszej półce wiodą prym poniższe pozycje:

ZUZIA (18 miesięcy)

Przegląda i interesują ją dosłownie wszystkie książki. Nawet cichaczem wyciąga mi moje kucharskie. Rozczula mnie gdy bierze sobie książkę, siada na Marysi łóżku, gdy tamta jest w przedszkolu i przegląda z zaciekawieniem. Bardzo lubi naśladować po swojemu odgłosy zwierzątek lub powtarzać powoli za mną, gdy czytamy "PUCIO uczy się mówić", "Lalo gra na bębnie" czy przynosić mi same książeczki obrazkowe i pokazywać co w danej książeczce się dzieje. Taki mały mim :)


poniedziałek, 29 października 2018

Dom - dziupla dla złamanych serc (i leśny mech)

Czas gna! Dotarło to do mnie niedawno, gdy poszłam z moimi dziewczynami i mamą na spacer, ot taki spacer pokoleń. Z racji tego, że moje starsze dziecko zaczęło lubić spacery, kiedy to rok temu nie mogłam namówić jej na wyjście z psem za furtkę bo wolała okupować piaskownice całymi dniami, tak teraz dzielnie maszerowała z nami w swoich tenisówkach, śpiewając piosenki z przedszkola tudzież te, które nauczyli jej dziadkowie. Bardzo często myślę w jakim miejscu będę za 5 lat. 5 lat temu walczyłam ze złamanym sercem, pełna niepewności i niepewna samej siebie. Dziś

środa, 17 października 2018

Powiem Ci czemu warto nie wkurzać się na dzieci...

Tak sobie myślę, że warto. Tak, zdecydowanie warto pisać o tym, co dobre. Nie tylko o tym, co mnie wkurza, jak bardzo się nie udaje lub jest tak obrzydliwie normalne. Ludzie mają tendencję do narzekania, nawet gdy uchodzą za osoby pozytywne, to po głębszej analizie okazuje się, że i tak ciągle coś jest nie tak. Bo dzieci ryczą, że nie chcą jeść, brać leków, zasypiać o 20ej. Nie chcą samemu się bawić i myć zębów wtedy, kiedy się je o to prosi. Zawsze mają jakąś kontrę na to co mówimy, prosimy, każemy. Kontra ta jest zarówno werbalna jak i niewerbalna. Może brzmieć stanowczym nie, wrzaskiem, mądrym argumentem przeczącym temu co chce rodzic, lub zwyczajnym rzuceniem się na ziemię i tupaniem nogami. Klasyk. Nie wiadomo co gorsze. Możemy się wściekać i zadawać pytanie po co mi  to było, możemy ryczeć w łazience z bezsilności lub też zakryć głowę poduszką i drzeć się licząc, że sąsiedzi nie naślą policji. Też tak robiłyście? No właśnie, trafiłam.

czwartek, 11 października 2018

Kim bym była gdybyś żył


Są takie wydarzenia w życiu człowieka, które mają wpływ na całe dalsze życie. Człowiek się rodzi, dorasta w fajnej lub mniej fajnej rodzinie, otoczony miłością rodziców, rodzeństwa, szczęśliwy, beztroski. Nie zdaje sobie sprawy z tak wielu rzeczy, chodzi do szkoły, zbiera piątki i tróje czasem, biega na SKS-y i jeździ na kolonie. Odprowadzany wzrokiem wzruszonych rodziców, gdy pierwszy raz rusza autokarem na wycieczkę. Codziennie ma postawiony na stole ciepły obiad przez mamę lub tatę, nowe buty na zimę i poczucie bezpieczeństwa, że nocą w drugiej sypialni śpią rodzice - najważniejszy filar rodziny. Czasem jednak, jak to w życiu coś się spieprzy, nagle, niespodziewanie, rujnując całe życie tego młodego człowieka i rozsypując jego świat na małe kawałki. Jeszcze dzień temu było wszystko normalnie, szeleściłam liśćmi pod nogami zbierając kasztany w drodze do szkoły. Szłam sama, bo szkoła pod domem, a i ja już 13 letnia, niemal prawdziwa nastolatka. Jednak jeszcze dziecko. Teraz z perspektywy czasu wiem, że całkiem małe dziecko, któremu na drugi dzień, grunt usunął się spod nóg. Ale jak to, dlaczego, przecież jeszcze wczoraj rozmawialiśmy przez telefon, było wszystko dobrze, śmiałeś się i mówiłeś, że mnie kochasz!

poniedziałek, 24 września 2018

O tym jak zaczęłam lubić piasek



Nachodzą mnie ostatnio takie głębsze refleksje. Spowodowane są one wydarzeniami w moim życiu na przestrzeni ostatnich lat i tym, jak bardzo te wydarzenia wpłynęły na kształt mojego życia.Wydarzenia te to ciąża, a raczej ciąże, prawie jedna po drugiej, to rodzenie, opieka nad dziećmi, aby nie używać "siedzenie w domu" znienawidzonego przez większość kobiet. To rezygnacja z naprawdę wielu rzeczy. Ze spontanicznych wyjść na miasto, z delegacji, ze spania do 10ej rano w sobotę, z powolnego picia kawy w łóżku i jedzenia omletów, które zrobił dla mnie mąż w niedzielny poranek, kiedy to słowo poranek miało inny wymiar i przypadało w zupełnie innym zakresie godzinowym. Teraz zazwyczaj o godzinie 8 rano jesteśmy już po śniadaniu. A ja niemal zawsze jestem już lekko zmęczona. I na pewno nie tym, że poprzedniej nocy oglądałam jakiś fajny dramat do 2 i wypiłam butelkę wina z mężem. Dramat to teraz jest jak Zu się budzi przed 6 w szampańskim humorze w niedzielny poranek (czyt. skoro świt) albo i nieszampański, wtedy jest jeszcze gorzej. Na szczęście jej starsza siostra

niedziela, 9 września 2018

Wakacje w kolorze blue i nowości od DERMEDIC



Woda, to kierunek nad który ciągną tłumy. Co roku mam wrażenie, że większość ludzi w wakacyjnym terminie jedzie nad wodę. Góry zostawiają sobie na zimę, jeśli ktoś w ogóle lubi zimę i sporty zimowe, ale my do tej grupy się nie zaliczamy. Woda ma w sobie coś kojącego, coś co oczyszcza umysł i duszę, gdy tylko się nad nią usiądzie. Mam na myśli taką wodę, gdzie nad głową nie biega pies czy zgraja dzieciaczków sypiących Ci na nią tonę piachu. Nie mam na myśli parawaningu we Władku czy all na Majorce. Mam na myśli takie miejsca jak

czwartek, 30 sierpnia 2018

Dzieci



One. Upragnione, wyczekane lub i nie, będące zaskoczeniem, wielką niespodzianką czy też uwieńczeniem starań i marzeń niejednej z par. W wyprasowanych nienagannie bodziaczkach fikuśnych skarpeteczkach wielkości lilipuciej stopy, pachnące balsamem po kąpieli z miękkimi jak puch małej kaczuszki włosami. Te pachnące mlekiem maminym czy modyfikowanym, płaczące gdy są zmęczone, głodne, niewyspane, niezadowolone, mają kupę w pieluszce czy nie wiadomo co, po prostu płaczące. Te wywołujące uśmiech i łzy u pierwszy raz je widzących babć i dziadków, słodkie dziubki sąsiadek i pań kasjerek w Biedronce. Te słodkie, niewinne istoty, wokół których cały nasz świat najpierw się zmienia o 180 stopni, wywraca do góry nogami, nieraz chwilowo zawala, by później powoli wrócił do normy, w trochę innym wymiarze. Takim, do którego już raczej nie ma powrotu, do tego czasu sprzed Ich istnienia. I nagle

środa, 13 czerwca 2018

Jestem cyborgiem



Opiszę Wam swój przykładowy dzień. Dzisiejszy chociażby. Totalnie zwyczajny. Do napisania tego tekstu zmusiła mnie refleksja, która zaprzątnęła moją głowę po ostatniej mojej wypowiedzi na jednej z fejsbukowych grup dla kobiet, matek - superbohaterek walczących o chwilę dla siebie i walczących o siebie. Otóż, padło pytanie jak co tydzień "co zrobiłaś dla siebie samej w minionym tygodniu" i ja pochwaliłam się swoimi nowymi zwyczajami, które wprowadziłam do swojego życia, wzbudzając tym samym las lajków i pytań jak ja to robię. Normalnie. Chcę. Drugą sytuacją zmuszającą mnie do zastanowienia się czy nie jestem przypadkiem jakimś człowiekiem - robotem była sytuacja kiedy

czwartek, 31 maja 2018

Dzień Dziecka i szybkie muffiny z serkiem waniliowym


Pamiętam jak w Helu nic nie było. Jakieś pikniki wojskowe na Dzień Dziecka, na które przychodzili tatusiowie ze swoimi dziećmi, które później w większości przypadków musiały się wstydzić za swoich ojców. Pamiętam te grochówki i piwo w plastikowych kubeczkach. Mimo wszystko było fajnie! Bo mały człowiek wiedział, że to jest jego Dzień i każdy mu mówił, że to wszystko dla niego! Pamiętam też jak pojechałam z tatą do Gdyni na Dzień Dziecka nyską wojskową do lunaparku. To był czad! Hajlaf taki, że dla helskiego dzieciaka to jak Manhattan. I pamiętam jak tata kupił mi taki wielki balon napełniony helem i trzymałam go tak mocno, żeby nie uciekł do samego domu i pod klatką mojego bloku już w Helu wyleciał mi z ręki. Boże jak ja płakałam. Stałam do samego końca i patrzyłam jak odlatuje. Pamiętam też jak Rodzice zabierali mnie na lody do kawiarni Pani Krysi obok fryzjera, to była jedyna lodziarnia w Helu, kolejki były aż do samej ulicy. Dzieci mają taką wybiórczą pamięć, tak niewiele pamiętają, a jak zapamiętują coś to z takimi drobnymi szczegółami. Tak szalenie chciałabym, żeby moje dziewczyny pamiętały dużo ze swojego dzieciństwa, bo staramy się żeby te wspomnienia były jak najlepsze. Chyba każdy rodzic myśli w ten sposób i chce uszczęśliwiać swoje dziecko jak tylko może, chociażby to szczęście miało trwać chwilę lub pamięć o nim była krótka. Mam wrażenie, że

wtorek, 15 maja 2018

Nowości książkowe 3-latki



Marysia uwielbia gdy się jej czyta. Kicię Kocię, która jest chora zna na pamięć i recytuje ją nawet gdy ma inną książkę w ręku :) Bardzo zależy mi na tym, aby wyrobić w niej nawyk i chęć czytania, bo sama uważam, że dzięki mądrym i ciekawym książkom nasze życie jest lepsze. W dodatku mówią, że to kim jesteś to zbiór osób, które spotkałeś na swej drodze i książek jakie przeczytałeś. Coś w tym jest, zgadzacie się?? Także u nas nawyk czytania jest wyrabiany od małego, już Zuzia często uczestniczy w wieczornym czytaniu, i często przysłuchuje się (wyrywając niekiedy kartki ;)) gdy czytamy Marysi przed zaśnięciem. Ostatnimi czasy nasza biblioteczka w pokoju dziewczyn wzbogaciła się o kilka fajnych pozycji, które z chęcią Wam zaprezentuję i polecę. Część to prezenty książkowe - bo książka jest prezentem doskonałym na każdą okazję, nawet dla dziecka, a część sama jej kupiłam. Zbliża się Dzień Dziecka, jeśli nie macie pomysłu na prezent dla swojej pociechy - książka będzie zawsze dobrym wyborem! Zobaczcie co znalazło się na naszej półce...

piątek, 27 kwietnia 2018

Zuziu...


Moja Malutka... jesteś takim moim Skarbem na Ziemi, wiecznym bobaskiem, którego chciałabym tulić i pielęgnować na zawsze. Nie spieszy mi się przy Tobie z nocnikiem, nie mam ochoty na jakoś wyścig szczurów w piaskownicowych rozmowach, że moja Ala to to, a Zuzia to tamto, a w ogóle Franuś to czyta już wiersze :D Nie mam czasu, żeby karmić Cię wyłącznie według metody BLW bo Ty i Twoja siostra w domu to mieszanka wybuchowa. Mam czasem wrażenie, że przez nasze mieszkanie przy Was przeszedł tajfun albo mieliśmy rewizję. Nie mam czasu tak totalnie się Tobą zawsze zająć, bo muszę dzielić siebie na Was dwie. Przepraszam, że wypadło, że jesteś tą drugą. Przepraszam, że wiecznie chorujesz, że nie mogę robić Ci regularnie szczepień, że spadłaś z łóżka na twarz jak miałaś 4 miesiące kiedy ja czesałam Marysię. Przepraszam, że nie siedzę z Tobą na dywanie i nie uczę Cię tylu rzeczy, które uczyłam Marysię. Przepraszam, że masz po mnie figurę i będziesz mieć tendencję do

niedziela, 22 kwietnia 2018

Zdrowie psychiczne matki karmiącej

Piszecie, że lubicie mnie czytać, bo to tak jakbyśmy sobie usiadły na kanapie z filiżanką kawy w ręku i pitoliły jak dwie kumpele. Trochę tak jest, bo ja Was tu tak traktuję, jak moje kumpele, które mnie zrozumieją, pocieszą, doradzą, a jak będzie trzeba to wezmą za kudły i sprowadzą na ziemię. Jest mnie tu niezwykle mało teraz, i szczerze mówiąc nie raz myślałam o zawieszeniu bloga, ale jak to tak nie spotykać się z Wami, rzadziej bo rzadziej, ale jednak. Moje obecne życie pochłania mnie totalnie,  Marysia - wiadomo, 200% aktywności w ciągu dnia, a Zuzanna moja cudowna  nie oszczędza matki swojej i jest mega ciężkim dzieckiem, i nie mówię tu o jej wadze absolutnie! Chociaż kto śledzi mojego Instagrama (link poniżej) to zna jej możliwości konsumpcyjne :D Dodatkowo, jak pewnie wiecie podjęłam się pewnej pracy dorywczej i wspieram, ładnie to ujmując, media społecznościowe Twojej Hybrydy, a że angażuję w to całą siebie, to na Wojslandię mam coraz mniej czasu. Ale dziś zdałam sobie sprawę z tego, że ja chyba nie opowiadałam Wam mojej przygody z karmieniem, a droga ta nie była usłana różami od samego początku. I jestem na to gotowa, że znajdzie się tu hejt dla mojej nietolerancji rzekomej czy przemądrzalstwa niejakiego, ale

piątek, 13 kwietnia 2018

Czekolada nie pyta, czekolada rozumie


Wciąż sobie czegoś odmawiać. Cukru do kawy, tafelka tudzież tabliczki czekolady, w zależności od potrzeb konsumenta, krowiego mleka, lampki wina przed 12ą w sobotę, wyjścia do koleżanki na kawę, pilatesu o 8 rano w niedzielę, regularnych wizyt u fryzjera i kosmetyczki czy wyjścia z domu na godzinę do parku pobiegać i zresetować myśli. Ciągle coś! A bo to za duży brzuch, i trzeba się odchudzać by wejść w ramy kanonów piękna prężących się na Instagramie, czy telewizyjnych reklamach. Pić przed 12 nie wypada, w ciągu dnia, zwłaszcza w sobotę to trzeba pracować, prasować, sprzątać kuchnię, jechać z dziećmi na basen czy robić coś bardziej rozwojowego niż usiąść z książką na kanapie czy patio i chwilę odpocząć. Niedzielny poranek to tylko z rodziną, przecież jak wyjdziesz na godzinny pilates to dzieci z głodu umrą, mąż dostanie depresji a teściowa pomyśli, że już Ci się totalnie w dupsku poprzewracało!

sobota, 17 marca 2018

Kosmetyczne łapanki na wiosnę dla mamy i córek




Wiosna idzie! Ja już ją czuję każdą komórką skóry odstającą i zrogowaciałą po tej długiej i dość srogiej ziemie :) W tym tygodniu, kto się załapał i bacznie obserwował informacje w mediach, głównie tych społecznościowych, że Super - Pharm ogłosił wielką promocję na kosmetyki.
W większości można było upolować dobre słoiczki, tubki i inne za połowę ceny, z czego skorzystałam, tym bardziej, że potrzebowałam kosmetyków nie tylko dla siebie ale i dla mojej niespełna 3letniej damesy Marii oraz małego atopika. Tak, jak już pewnie dobrze wiecie, bo poruszyłam Was by zasięgnąć porad na wojslandowym fejsbuczku, Zuzia ma AZS. Wygląda to paskudnie i choć zakupiłam swoje ulubione, jak dotąd sprawdzające się super kremy, to postawiłam też na nowości, zobaczymy które się wybronią. 
A zatem przedstawiam Wam moje kosmetyczne nowości i nienowości - bo już ulubione przeze mnie nie raz, więc i polecić coś polecę z dobrego serducha.

środa, 7 marca 2018

Manicure hybrydowy w domu - jak zacząć

Matka to też Kobieta, zgadzacie się. Zawsze wychodziłam z założenia, że to jak wyglądam, jak dbam o siebie, jest szalenie ważne i wpływa na moje poczucie wartości, dobry humor i to jak postrzegam samą siebie. Wielu znajomych nazywa mnie perfekcjonistką, hmm... czy nią jestem, trudno powiedzieć, bo przy dwójce malutkich dzieci ciężko o perfekcjonizm chociażby w domu, o to by wszystko było ładnie poukładane, pozmywane, czyste, upieczone, idealne i na czas. Ale tak - staram się być perfekcjonistką, bo bałagan czy niezadbana Ja, rujnują moje poczucie bezpieczeństwa.  Nie bez przyczyny piszę tu słowa Kobieta, Mama, Ja wielkimi literami. Chcę Wam przypomnieć, bo tak często o tym zapominamy, żeby szanować siebie, być dla siebie dobrą bo to jak podchodzimy do siebie samych odzwierciedla to jak podchodzą do nas inni, nawet Ci najbliżsi. Każdego dnia staram się robić coś dobrego dla siebie samej, nie jest to wyjście do kina czy na kawę z przyjaciółką, bo na obecną chwilę to mission impossible, ale

napić się kawy w spokoju gdy dziecko śpi, umalować się, poświęcić czas na czytanie i doskonalenie siebie. Nawet gdy nie wychodzę z domu, staram się wyglądać ładnie, dla siebie samej. To jak dbasz o siebie wpływa najbardziej na Twoją osobę, o to jak czujesz się dobrze w swoim ciele i to jest najważniejsze, bo wtedy jesteś szczęśliwa, wtedy się dużo uśmiechasz a Twoje życie ma wiele barw. Wiele z Was pyta mnie czy to na Facebooku czy na Instagramie pod moimi zdjęciami, gdzie chodzę i kiedy znajduję czas na robienie paznokci. Temat stał się dość popularny ostatnio u mnie, więc postanowiłam Wam wszystko zdradzić ;) Otóż od jakiegoś czasu, a dokładnie od czasu kiedy zostałam mamą nie chodzę do kosmetyczki "na paznokcie", bo zwyczajnie czas jaki mi na to schodził plus dojazdy, bo moja ulubiona kosmetyczka Gosia (buziaki dla Ciebie) ma swoją Lakiernię w centrum Łodzi, uniemożliwiał mi regularne wizyty i chodziłam później z odrostem na pół paznokcia, który usilnie i nie zawsze udanie zamalowywałam zwykłym lakierem (sic!). Postanowiłam robić sobie manicure hybrydowy sama w domu. Początkowo mnie to przerażało, bo jak mam tę hybrydę zdjąć? Czy nie zniszczę sobie płytki? A co, gdy nie będzie taka trwała jak po wizycie w profesjonalisty? Teraz już wiem, że nie żałuję decyzji i zainwestowanych pieniędzy, ponieważ przeliczając każda wizyta kosztowała mnie ok. 50 zł, a za materiały zapłaciłam ok. 300 zł. Więc kalkulując, wychodzi na to, że ta inwestycja zwróciła mi się po ok. 3 miesiącach. Warto? Warto! Zachęcam Was gorąco do wykonywania manicure hybrydowego w domu, bo dzięki moim namowom już kilka z Was spróbowało i teraz mi dziękuje! Tak jak ja dziękuję mojej przyjaciółce Kini, że mnie do tego ponad rok temu namówiła i wysłała swój zestaw bym spróbowała. I można powiedzieć, że się od tego uzależniłam. Często już po tygodniu nudzi mi się obecny manicure, i choć wygląda na bez zarzutu, (pomimo wiecznego mycia naczyń, podłóg, ścierania stołów bo Zuzia zaczęła BLW :)))), to siadam wieczorem, dłubię i tworzę sobie kolejny. Zachęcam!  Dla tych z Was, które się jeszcze nie mogą zdecydować, przygotowałam serię postów na temat robienia paznokci w domu. W dzisiejszym temacie chciałabym przedstawić Wam od czego zacząć, co kupić, co u mnie jest must havem a co się nie sprawdziło. Zaczynamy?

CZEGO POTRZEBUJESZ NA POCZĄTEK?

1. LAMPA UV lub LED

To jaką lampę kupicie zależy od Was. Osobiście polecam kupienie lampy LED, gdyż skraca ona czas utwardzania lakieru. W lampie UV musicie trzymać rączkę przez 120 s a w LED nawet 20 s (przy jasnych kolorach, przy ciemniejszych, bardziej napigmentowanych proponuję trzymać min. 30 s). Jednak nadal nie jest to 120 s. Do tego podobno lampy UV mogą źle wpływać na skórę podobnie jak efekty korzstania z solarium, także weźcie to pod uwagę przy wyborze lampy.

2. PŁYNY

REMOVER, czyli zmywacz z acetonem i CLEANER odtłuszczacz.

3. BAZA i TOP

Często zdarza się, że są one połączone i można mieć tylko jeden lakier, jak miałam na początku, jednak uważam, ze przy obecnym wyborze różnego rodaju baz, warto zainwestować w dobrą, np. budującą, która często może nam nadbudować paznokieć, wyrównać płytkę lub skleić jakieś pęknięcie. Ja po przejściu choroby bostońskiej, którą załapałam od Marysi, miałam straszne problemy z pękającymi i rozwarstwiającymi się paznokciami, ale dzięki tej bazie udało mi się je wyprowadzić do zdrowego stanu. 

4. LAKIERY

To już od Was zależy ile ich będziecie mieć. Ja na początek proponuję mieć jeden w kolorze neutralnym, nude i jeden bardziej odważny. Choć UWAGA! ilość posiadanych lakierów wzrasta szybko wraz z pojawieniem się nowych pór roku, trendów i promocji w ulubionym sklepie. 

5. PILNIKI

Proponuję mieć kilka różnych. U mnie najbardziej sprawdził się 180/240 i 100/180. 

6. BLOCZKI POLERSKIE

7. PATYCZKI DREWNIANE

Bardzo potrzebne do usuwania hybrydy i odsuwania skórek.

8. WACIKI KOSMETYCZNE lub BEZPYŁOWE

Te bezpyłowe tu u mnie must have. Nie jest to duży wydatek a wygoda wielka

9. FOLIA ALUMINIOWA

Z tego co wiem, to można kupić już gotowe arkusze, ale ja przygotowuję je sama w domu ze zwykłej folii aluminiowej. 

10. CHĘCI, ZAPAŁ I NIE ZRAŻANIE SIĘ NA POCZĄTKU :):)

Moje pierwsze paznokcie zeszły mi po 2 dniach całymi płatami, pewnie źle odtłuściłam albo położyłam za grube warstwy lakieru. Przy drugich lakier odchodził dość szybko przy skórkach, przy trzecich już było o niebo lepiej, a teraz mogę chodzić spokojnie 2 tygodnie w jednym manicure. To wszystko kwestia wprawy. 

Jeśli nie wiesz, jaki zestaw sobie skompletować, podpowiem...



UWAGA... UWAGA :)

Mam dla Was kod rabatowy na lakiery hybrydowe marki VASCO. Wpisując kod: @WOJSLANDIA otrzymujecie aż 20% na wszystkie lakiery hybrydowe od VASCO. 


W przypadku pytań, piszcie do mnie 😍 Jestem do Waszej dyspozycji! 



Wpis powstał we współpracy z Twoja Hybryda. Obserwuj sklep na Facebooku i Instagramie a nic Cię nie ominie! 

czwartek, 22 lutego 2018

Proza życia i karobowe naleśniki z kaszy jaglanej




Usiadłam w niedzielę, zakasałam rękawy,  otworzyłam terminarz i zaczęłam planować. Nie, nie planowałam kiedy ugotować pomidorową a kiedy iść na szczepienie. To mam zaplanowane już w głowie zawsze podczas robienia weekendowych zakupów i zapisane wszystko skrupulatnie w organizerze zwanym Evernote ;) Zaczęłam planować swoje zajęcia na najbliższy tydzień, kiedy zostanę z samą Zuzią bo Mery w przedszkolu i będę mogła chociażby z małą na rękach ale obdzwonić wszystkich o poustalać zadania itp. Bo się szykuje u mnie pewien projekcik, o którym niedługo usłyszycie pewnie. Mama na macierzyńskim też może robić coś więcej niż gotować, sprzątać i zmieniać pieluchy, uwierzcie mi. I tak sobie wszystko zaplanowałam jak maluchy posnęły, żeby wstać w poniedziałek z full energią (mam z tym ostatnio problem bo Zu ząbkuje ostrrro), ale to kwestia nastawienia i dobrej kawy z rana ;) I klops!

sobota, 17 lutego 2018

Zaczytany 2018




Początek roku zaczął się aktywnie, zaskakująco i wbrew temu co się mówi o wypalającej się energii i motywacji wraz z końcem stycznia do realizacji postanowień noworocznych, u mnie motywacja nie spada, energia w zależności od przespanych a raczej tych nieprzespanych nocy, o dziwo nie spada, jest dobrze! To chyba jednak tak jak pisałam, jest uzależnione od realności ustalonego zadania czy celu i ich sformułowania (specjalnie tak to nazywam bo nie przepadam za słowem postanowienia). W punkcie nr 16 zadań na rok 2018 ustaliłam, że przeczytam wszystkie książki o tematyce powiedzmy około parentingowej, które posiadam, niestety, a może raczej stety stałam się szczęśliwą posiadaczką abonamentu na Legimi, który jest totalną kopalnią książek. Mam wrażenie, że jest tam prawie wszystko, co powoduje, że moja lista książek do przeczytania się wydłuża i powiększa, więc chyba muszę stworzyć konkretną listę pozycji, tym bardziej, że dostałam od Was kilka zapytań w tym temacie. A zatem

wtorek, 6 lutego 2018

Karnawałowe róże w wersji light


Uzależniłam się od cukru. Przyznaję się bez bicia. Ciągle czegoś próbuję, piekę i potajemnie wyżeram wieczorem z lodówki. Baterie w wadze mi wysiadły i nie mam kontroli, a moje eleganckie, bo czarne, dresy domowe na razie nie krzyczą, że im ciasno. Postanawiam poprawę i zrywam z cukrem. No ale nie teraz, heloł... przecież zbliża się Tłusty Czwartek, a ja pączki w ten dzień zwyczajnie wielbię! I nie ograniczam się do dwóch czy tam trzech. Ale pączki pączkami... kalorie kaloriami, w ten dzień nieliczone, to jednak zdrowie zdrowiem i nadmiar tłuszczu niewskazany, więc postanowiłam, że chociaż róże karnawałowe będą pieczone, i takie mi pyszne wyszły, że dzielę się z Wami tym przepisem, bo i sobie i dzieciakom nawet możecie zafundować, w ten jedyny dzień w roku oczywiście. Tak bez wyrzutów sumienia, na śniadanie do kawy nawet zamiast kanapki z awokado czy innej zdrowej owsianki. W ten czwartek Ciocia Aga Was rozgrzesza i oczywiście namawia do domowych wypieków, jak nie jutro bo czasu w tygodniu jak na lekarstwo, to w weekend ;) przedłużycie sobie co najwyżej ten czwartek tłusty, a niech tam! :)
Jedzcie i czerpcie przyjemność bo to comfort food jak nic! 

wtorek, 23 stycznia 2018

Dobrze patrzeć w życie


Wielu z nas, gdy zapytam "co u Ciebie" odpowiada "dobrze, ale...". Ale do kitu. No to jak dobrze, jak do kitu? Bo zima, bo zimno, trzeba się ubierać grubo, bo słońca nie ma, bo dzieciaki ciągle chorują, bo przytyłam po świętach, bo ciągle mam syf w domu nie do okiełznania, bo mąż późno wraca z roboty, bo dziecko ma histerie, bo sąsiedzi drą się w niedzielę po 22-ej, bo się nie wysypiam, albo nie ma nic dobrego w telewizji. Pomijam już te narzekania, bo rząd do d***, władza nami manipuluje, bo od smogu już mi brwi zrudziały i nie mam wiecznie kasy aby odłożyć na wymarzone wakacje. A może jakbyśmy tak sobie zaczęli wszystko tłumaczyć, wyjaśnić samemu sobie wiele nurtujących nas spraw? Żeby tak usiąść i zastanowić się nad własnym życiem, tak na serio. Abyśmy zaczęli przyglądać się dogłębniej niektórym sprawom, które nazywamy problemami, tym oczywiście, na które mamy jakiś wpływ. Możemy donieść na palącego jakimś syfem sąsiada :))), który funduje nam i naszym dzieciom gotowego raka na przyszłość czy inne choróbska, możemy wyłączyć telewizję, usiąść sobie z rodziną, książką, puzzlami, wykupić abonament w Netflixie czy innym Showmaxie na których są fajne filmy i seriale, jeśli już lubimy je oglądać. Możemy wszystko, tylko trzeba chcieć. Ostatnio usłyszałam, mądre zdanie o tym, że każdy z nas kiedyś umrze, to nieuniknione, ale to my i tylko my mamy wpływ na to jak chcemy żyć. To od nas zależy

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Nowy Rok w moich oczach i idealny sernik chałwowy


Postanowienia, resolutions, cały internet i social media huczą od tego. Styczniowym hasztagiem numer 1 będzie zapewne #newyearresolution lub #postanowienia. Ja od jakiegoś czasu przestałam się katować postanowieniami typu mniej cukru w cukrze, czy schudnę do lata 5 kilo a mój brzuch będzie wyglądał jak brzuch Lewandowskiej po miesiącu od urodzenia Klary, kiedy wiem, że mój brzuch nigdy nie wyglądał nawet jak brzuch Lewandowskiej w 9 miesiącu ciąży z ową Klarą. Przestałam sobie narzucać i się później demotywować, bo styczeń miał być bez słodyczy,  a ja już 3ego zjadłam Raffaello, które wszyscy mi dają przecież na Święta. Teraz tak zwane postanowienia zaczęłam tratować jak swego rodzaju cele, marzenia czy zwykle zadania do wykonania w rozpoczynającym się właśnie Nowym Roku i będę je odhaczać lub po prostu wyciągać wnioski z postępów realizacji na bieżąco. Tak to właśnie u mnie wygląda. Z racji tego, że od zawsze jestem typem zadaniowca, to podchodzę do wielu rzeczy w sposób bardzo konkretny i niemal żołnierski, chyba że jest to picie porannej kawy na tarasie w ciepłą lipcową sobotę ;)
Poniżej zebrałam 20 zadań, planów, swoich chciejstw na rok 2018, które mam nadzieję wykonam w całości :) Oczywiście niczego bym nie osiągnęła bez mojej drugiej połowy, a wiele rzeczy ma na celu uszczęśliwianie mojej rodziny, więc wiadomo, w kupie raźniej! 

1.