środa, 26 października 2016

Trudne wybory i ryż z jabłkiem na mleku kokosowym


Oszaleć czasem idzie z tym jedzeniem! Z tymi dyktatorami żywieniowymi, specjalistami, ekspertami, dietetykami. Każdy mówi co innego, wyznaje inne zasady, choć co do niektórych rzeczy zgadzają się z sobą bez wyjątków. Cukier to biała śmierć, słodzić trzeba miodem, ale tylko poniżej 60 stopni Celsjusza, bo inaczej wszystkie właściwości miodu out! Może być ksylitol, ale nie dla dzieci! Sól to śmierć, jak już coś to tylko himalajska albo morska. Najlepiej nie używać soli.
Ale, ale... przecież sód jest potrzebny! Mąka jest niezdrowa. Biała mąka to tragedia... mleko krowie to zło! Pij mleko, będziesz wielki! Zdrowe są owoce i warzywa. Jedz ich dużo! Ale wiadomo tylko te eko, a owoce tylko do 14ej. Biada temu kto chwyci (jak ja wczoraj) kiść przeokrutnie słodkich bezpestkowych winogronek o 20ej! Mięso owszem, ale tylko drób i wołowina. Tylko te ze sprawdzonego źródła. Mięso to zło... zakwasza organizm. Zjedz lepiej zupę z soczewicy i przegryź pieczonym chipsem z batatów! Musli super, ale nie kupne i nie z mlekiem krowim tylko jogurtem kozim. Sery są zdrowe, ale najlepiej kozie, żółte to sam tłuszcz i laktoza. Gluten-free, lactose-free, sugar-free, fat-free... Matkoooo! Oszaleć można :D I co ja mam gotować, co włożyć do gara, co podać swojej rodzinie na talerzu aby nie mieć codziennie wyrzutów sumienia, gdy serwuję dziecku na śniadanie kakao (częściej karob) na mleku krowim, naleśniki z pszenną mąką i nie raz jajkami z Biedronki bo te od szczęśliwych kur akurat wyszły z lodówki, na obiad serwuję "świeżą rybę" z kolejnego dyskontu, bo jako mieszkanka Łodzi, niekoniecznie mogę udać się na targ rybny w Gdyni po świeżą sztukę złowioną w nocy na kutrze, pieczona marchewka pewnie przesiąknięta jest pestycydami i innymi dziadostwami, i ja się pytam jak żyć?! Chyba najlepszym sposobem jest znaleźć jakiś złoty środek, słuchać swojego organizmu oraz tego co podpowiada Ci rozum. Ograniczać powszechnie znane jako te niezdrowe produkty i żyć... żyć :)
A dla tych z Was, którzy czasem tak jak ja mają wyrzuty sumienia z powodu nadmiaru spożywanego... tego wszystkiego, mam pyszny obiad z ekologicznymi jabłkami zebranymi spod starej jabłonki na polach, po których spacerujemy jesiennie z Marysią (choć I niejeden kwaśny deszcz pewnie na nie spadł;)), domowym mlekiem kokosowym (przepis tutaj), bezglutenowym ryżem basmati i sporą ilością rozgrzewającego i aromatycznego cynamonu i wanilii... 
Obiad, który znają wszyscy z dzieciństwa ale troszkę w innej oprawie ;)

Pieczony ryż na mleku kokosowym 
Z cynamonem i wanilią












Składniki (na 4 porcje)

1 szklanka sypkiego ryżu basmati 
3 szklanki mleka kokosowego (może być krowie)
4 duże jabłka
2 łyżeczki cynamonu
Sok z 1/2 cytryny
2 łyżki cukru trzcinowego (pominęłam bo jadłam razem z Marysią, ale można sobie ewentualnie dosłodzić na talerzu)
1 laska wanilii
3 łyżki masła

Ryż wsypujemy do garnuszka, zalewamy mlekiem kokosowym, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na wolnym ogniu ok 15 min., aż ryż wpije mleko (gdy wpije szybciej, należy dodać jeszcze trochę mleka lub wody). W tym czasie obieramy jabłka, ścieramy je na grubej tarce, łączymy z sokiem z cytryny i cynamonem. Laskę wanilii przekrawamy wzdłuż, wyjmujemy ziarenka i dodajemy do jabłek. Resztę laski możemy włożyć do gotującego się ryżu i wyjąć później. Na patelni rozgrzewamy 2 łyżki masła i wykładamy jabłka, które smażymy ok 5 min. Naczynie żaroodporne smarujemy masłem, wykładamy warstwowo ugotowaną połowę ryżu, jabłka i drugą połowę ryżu. Przykrywamy folią aluminiową i pieczemy w rozgrzanym do 180 stopni piekarniku przez ok. 25 min.

Smacznego!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze 😀